niedziela, 18 czerwca 2023

Szkoła w katowickich Bogucicach może pochwalić się nowym boiskiem wielofunkcyjnym oraz siłownią zewnętrzną.

 Szkoła w katowickich Bogucicach może pochwalić się nowym boiskiem wielofunkcyjnym oraz siłownią zewnętrzną. Te nowe obiekty sportowe powstały dzięki budżetowi obywatelskiemu.


Boisko wielofunkcyjne jest przeznaczone do uprawiania różnych dyscyplin sportowych, takich jak piłka ręczna, siatkówka, piłka nożna oraz tenis ziemny. Zostało wykonane z nawierzchni poliuretanowo-gumowej.


Inwestycja ta powstała dzięki  projektowi o nazwie "Dla uczniów, mieszkańców-każdego z Nas: tu spędzisz zawsze aktywnie czas! Siatka, kosz, noga i siłka". Zdobył on duże poparcie osób głosujących nad sposobami wykorzystania budżetu obywatelskiego. 


Projekt ten zakładał stworzenie miejsca rekreacji zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Oprócz boiska wielofunkcyjnego, zaplanowano także siłownię zewnętrzną. Zrealizowane obu obiektów stanowi wartościowy wkład w rozwój społeczności lokalnej.


Aktualnie trwa 10. edycja katowickiego budżetu obywatelskiego Katowic. Trwa proces weryfikacji merytorycznej wniosków. 


Spośród zgłoszonych projektów aż 95% przeszło do tej fazy. Głosowanie na tegoroczną edycję odbędzie się od 11 do 24 września. 

poniedziałek, 9 maja 2022

 Niech mi ktoś wytłumaczy następującą kwestię. Naprawdę tego nie rozumiem.

W nocy z 26 na 27 marca w Parku Śląskim w Chorzowie zamordowany został dziennikarz - współpracownik "Dzień dobry TVN". Nota bene jest to informacja bez znaczenia, gdyż jak się okazało, było to zabójstwo z zazdrości. Dziennikarz miał tam schadzkę z panią, która się rozwodziła. W tej sytuacji wytypowanie przynajmniej jednej osoby, która miała motyw, było raczej nietrudne.
Zresztą już parę godzin po tej zbrodni zatrzymano mężczyznę, któremu postawiono zarzut pomocnictwa w zabójstwie. Ponadto na miejscu zbrodni znaleziono zakrwawiony nóż. Nic więc dziwnego, że szybko ustalono, kto jest głównym podejrzanym. Ustalono też, że telefon owego mężczyzny zalogował się w sieci niemieckiej.
Niech zgadnę, którędy telefon ten zawędrował z Chorzowa do Niemiec. Stawiam na to, że autostradą A-4 (oczywiście mogło być inaczej). Tak czy siak, blokad tam nie ustawiono, choć istnieje techniczna możliwość sprawdzenia, gdzie się telefon loguje - i możliwość ta nie ogranicza się wyłącznie do Niemiec.
Przypomnę - zbrodnia została dokonana w marcu. A dziś wydano list gończy za podejrzanym.
Niech mi ktoś wyjaśni to zawrotne tempo działania.
Dodam, że w tym wypadku musi być ono rzeczywiście niesamowite. Sprawa jest bowiem "medialna". Zaś prokuratura organizowała nawet konferencje prasowe.
Tak sobie myślę, że w czasie pomiędzy zbrodnią a wydaniem listu gończego podejrzany mógłby na piechotę dojść z Chorzowa do granicy niemieckiej. I na piechotę powrócić.

poniedziałek, 2 maja 2022

 O inflacji

Wiedziałem, że to jest kwestia czasu. No i się doczekałem. Rząd ogłosił, że w związku z inflacją zaplanował podwyżkę pensji.
Rzecz jasna rząd rozdaje nie swoje pieniądze, gdyż za podwyżkę płacy minimalnej zapłacą nie ministrowie, lecz ci, którzy zatrudniają ludzi: przedsiębiorcy. To ci, których ten sam rząd obarcza rozmaitymi obciążeniami, związanymi m.in. z polityką rozdawania pieniędzy. Chodzi nie tylko o słynne 500 PLUS czy dodatkowe pieniądze dla emerytów. Socjalem jest przecież obniżenie podatku na żywność czy na paliwa.
A skoro rząd pozbawił się znaczącej części podatków to skąd bierze pieniądze dla pracowników sfery budżetowej - urzędników, nauczycieli, policjantów czy wojska? Na to odpowiedź jest banalnie prosta i zna ją każdy, kto od czasu do czasu korzysta z bankomatu. Rząd bierze te pieniądze z drukarni.
Bankomaty od dwóch lat wypluwają pieniądze pachnące jeszcze świeżą farbą drukarską i nie zużyte. Aż żal je wydawać, takie są eleganckie. Lecz rzeczywistość jest taka, że ta sama siatka zakupów co tydzień równa się większej liczbie banknotów.
Jest oczywiście na to prosta rada. Zamiast drukować większe ilości banknotów, można drukować tyle samo, lecz o zwiększonych nominałach.
Gdy byłem małym smarkaczem najwyższym banknotem w obiegu w Polsce było 1000 zł. Kiedy chodziłem do szkoły średniej NBP emitował już banknoty 2000 zł. W czasie moich studiów wypuszczono banknot 5000 tys. zł.
A lata dziewięćdziesiąte XX wieku to był szczęśliwy okres banknotów o nominałach setek tysięcy i milionów. Dodam, że wraz z liczbą zer na banknotach rosło też bezrobocie.
I podwyższając płace o wskaźnik inflacji dojechaliśmy radośnie do banknotów o nominałach 2 000 000 zł i 5 000 000 zł. Co w sumie było mizernym osiągnięciem, gdyż w Jugosławii lat 90-tych XX wieku dzienna inflacja sięgała 100 proc., a w obiegu funkcjonowały banknoty o nominałach 50 mld dinarów, a nawet 500 mld dinarów (dla niedowiarków zdjęcie). Ulice zasłane były banknotami - praktycznie bezwartościowymi - o nominale 1000 dinarów.
Ludzie szybko przywykli do hiperinflacji i zarówno w Polsce, jak i w Jugosławii radzili sobie w prosty sposób - jak najszybciej wymieniając je na obcą walutę. Przy czym w Polsce najbardziej popularne były dolary USA a w Jugosławii zachodnioniemieckie marki.
W ten sposób oba kraje wyzbyły się znaczącego czynnika decydującego o stopniu suwerenności. Przy okazji. Gdy niektórzy politycy pyszczyli, że Unia Europejska odbiera nam suwerenność, to szkoda, że nikt nie przypomniał, iż nie ma czegoś takiego jak pełna suwerenność od innych. Nawet Korea Północna nie jest w pełni suwerennym państwem, gdyż w znacznym stopniu uzależniona jest od woli Chin, a pewnie także i Rosji.
Reperkusje tamtego stanu rzeczy widać na Bałkanach do dziś. Euro jest walutą obowiązującą w Kosowie i w Czarnogórze, choć oba te kraje żadnego wpływu na tę walutę nie mają.
My przez kilkadziesiąt lat mieliśmy mocną i pewną walutę. To już jest przeszłość. Jeszcze parę miesięcy polityki "dostosowywania płac do inflacji" a w dniach wypłaty kantory będą pracować pełną parą i z wydłużonymi godzinami otwarcia.
Ekonomistów proszę o wyrozumiałość. To takie sobie rozważania humanisty, który ma pecha pamiętać tamte czasy. Bochenek chleba kosztował 2,6 tys. zł a drożdżówka 480 zł.
Może być zdjęciem przedstawiającym pieniądze
Wiesław Szostak, Marek Ryszard Mattencloit i 7 innych użytkowników
1 komentarz
1 udostępnienie
Lubię to!
Komentarz
Udostępnij

wtorek, 22 marca 2022

Próba analizy

 Próba analizy

Wojna na Ukrainie, kryzys humanitarny, pandemia - konsekwencje


Zarys problemów:


Demografia

przyrost ludności


Polityka

ekstremizm, nacjonalizm, większa rola organizacji międzynarodowych (Unia Europejska, NATO), możliwość powstania silnej partii ukraińskiej w Polsce, zamknięcie Chin na świat, ich konflikt z Rosją lub próba zajęcia Tajwanu


Ekonomia

bieda, większe obciążenia fiskalne /wzrost wydatków na obronność/


Zdrowie

depresje, choroby psychiczne, skutki nieleczenia chorób przewlekłych


Społeczeństwo

religia - możliwy powrót do kościoła, potężna mniejszość ukraińska, dwujęzyczność, bardzo niskie kompetencje w przyszłości obecnych studentów i uczniów (fatalny poziom wykształcenia)


Gospodarka

wielka odbudowa, wszystko będzie potrzebne

energia - odwrót od gazu

nowe paliwa - szybszy odwrót od ropy naftowej

zbrojenia i związane z tym wydatki oraz inwestycje


Rozwinięcie niektórych wątków tematycznych:


Uchodźcy


22 marca było ich w Polsce 2,1 mln. I będzie ich przybywać. Szacunki mówią, że do Polski może przybyć nawet 5 mln. uchodźców. Głownie są to młode, dobrze wykształcone kobiety i dzieci.

Zdaniem politologa Klausa Bachmanna "oni nie wyjadą do Niemiec".

Już pierwsze dni były przykładem dramatycznego bałaganu w zarządzaniu kryzysem uchodźczym. Mimo wiedzy o możliwym zagrożeniu (wojska Rosji stały na granicach Ukrainy od wielu dni) nic nie zrobiono, by się przygotować do napływu uchodźców. Nawet nie pomyślano o zapewnieniu sprawnej komunikacji z granicą a miejsca tymczasowego schronienia dla uchodźców samorzutnie organizowały samorządy.

To po raz kolejny (pierwszy taki przypadek - pandemia) pokazało, że obecna ekipa rządząca nie potrafi przygotować się do kryzysów i reaguje na bieżąco, nie mając gotowego planu. To oznacza, że w przypadku napływu kolejnych wielkich fal uchodźców może być wielki problem z zapewnieniem im godziwych warunków w zakresie dachu nad głową, wyżywienia.

Ryzyko tworzenia gett mieszkaniowych. Zachodzi ono w sytuacji, gdy wielka liczba uchodźców pozostanie w Polsce przez dłuższy czas. Być może będą oni zaludniać te części miast, gdzie opłaty są najniższe.

Ryzyko tworzenia gett szkolnych. Dzieci, mówiące inaczej, będą odrzucane przez pozostałe, ale też będą się trzymać razem. To z kolei utrudni ich integrację w przyszłości.

Na scenie politycznej pojawić się może partia ukraińska, mająca duże znaczenie ze względu na dużą liczbę osób, których interesy będzie reprezentować. Nastąpić też może znaczące wzmocnienie partii lewicowych. Doświadczenia innych krajów pokazały, że emigranci w pierwszym pokoleniu bardzo często głosują na partie lewicowe, gdyż zależy im na pomocy państwa i jak najsilniejszym tzw. "socjalu". Patrząc na obecną scenę polityczną wydaje się, że będą popierać PiS ("antykomunistyczny" i antyrosyjski, za to rozdający świadczenia). Mogą też być zwolennikami partii w typie SLD, która opowiada się za socjalnym charakterem państwa a w sferze kulturowej jest partią umiarkowanie konserwatywną.

Czy Polska stanie się krajem dwujęzycznym? Choć to się wydaje mało prawdopodobne, nie da się tego wykluczyć. Bez wielkiej fali uchodźców język ukraiński stał się obecny w niektórych dziedzinach gospodarki - ukraińską wersję na długo przed wybuchem wojny miały strony internetowe wielu banków, język ukraiński można było wybrać na bankomacie, w języku ukraińskim świadczyły usługi firmy telekomunikacyjne, specjalne rozwiązania dla studentów ukraińskich wprowadziły niektóre uczelnie.


Rosja, Chiny, Zachód - relacje.


Rosja jako partner skonfliktowany z resztą świata, mimo taniej ropy i gazu, nie jest dla Chin stabilnym i wiarygodnym partnerem. Zachód, z technologiami i rynkami zbytu, takim partnerem zdecydowanie jest. Pekin musi być bardzo zaniepokojony rozwojem sytuacji. Chiny mają rozlegle interesy na Ukrainie, która odgrywa istotną rolę w koncepcji Nowego Szlaku Jedwabnego, czyli kluczowego przedsięwzięcia prezydenta Xî na drodze budowy tzw. chińskiego snu do 2050 r.

Obecna wojna jest dowodem, że rządzący Rosją kierują się fałszywą mitologią geokulturową a nie racjonalnym interesem kraju. Począwszy od Piotra Wielkiego, po chwilę obecną, rozwój Rosji następował a jej znaczenie rosło wtedy, gdy współpracowała z krajami Zachodu a jej relacje z nimi układały się poprawnie (modernizacja Rosji, rozbiory). Nawet po 1945 r. zachodziło to zjawisko - istniało RWPG z Polską, Węgrami, Czechosłowacją, Niemcami Wschodnimi itd. ZSRR miał też poprawne relacje z Finlandią, Szwecją, Włochami i Francją. Rozwój putinowskiej Rosji także opierał się na współpracy z Zachodem - który kupował gaz oraz ropę naftową a sprzedawał technnologie, żywność i dobra konsumpcyjne (Polska np. meble).

Chiny dla Rosji nigdy takim partnerem nie będą. Co więcej narasta pomiędzy tymi państwami konflikt o Syberię. Chińczycy stopniowo ją kolonizują, przenikając do rosyjskiej części Syberii. Żenią się z Rosjankami i stanowią coraz liczniejszą społeczność. Warto pamiętać o sporach granicznych pomiędzy Rosją a Chinami. W 2008 r. Putin zakończył spór o tereny nad rzeką Ussuri, o którą w latach 60-tych XX wieku toczyły się boje, oddając je Chińczykom. Ale Chiny w latach 60-tych domagały się także Kraju Nadmorskiego i Władywostoku, co pozbawiłoby Rosję granicy z Koreą Północną i znacznej części wybrzeża Morza Japońskiego z dostępem do Pacyfiku. Jak również ostatniego odcinka Kolei Transsyberyjskiej.

O tych roszczeniach chińskich dziś nic nie słychać, jednak po coś Chiny wybudowały kilka czteropasmowych dróg do granicy rosyjskiej.

Niezależnie od tego, jak się wojna na Ukrainie zakończy dla Rosji, Chiny są w każdym wypadku wygrane. Jeśli Rosja zwycięży, USA stracą pozycję hegemona światowego na rzecz Chin. Jeśli Rosja przegra, będzie tak osłabiona, że Chiny będą mogły swobodnie dyktować jej warunki. Być może nawet Rosja stanie się chińskim wasalem.


Czy Chiny się cofną w rozwoju?


Warunkiem rozwoju jest swobodny przepływ myśli oraz idei. Wydaje się, że władze Chin zaczęły się obawiać westernizacji kraju i postanowiły temu przeciwdziałać. Została ograniczona edukacja w j. angielskim. Naukowcy, którzy chcą wziąć udział w międzynarodowych konferencjach (nawet wirtualnych), muszą wystąpić o zgodę. Wstrzymano też wydawanie paszportów. Chiny nie mają zamiaru zamknąć się na świat, chcą jednak wzmóc kontrolę nad obywatelami, którzy ze światem zewnętrznym mogą się kontaktować. W dalszej perspektywie może to doprowadzić do regresu i stagnacji, lecz to oczywiście zależy od tego, czy mechanizmy kontroli i inwigilacji będą stosowane racjonalnie. Czyli wiele zależy od tego, jakie osoby będą zasiadać w ścisłym kierownictwie Komunistycznej Partii Chin. Zamykanie się na nowe idee utrudni dojście czy utrzymanie pozycji światowego lidera.


Czy konflikt na Ukrainie był nieuchronny?


Wydaje się, że ta wojna musiała wybuchnąć. Rosjanie czuli zagrożenie ekspansją NATO, które objęło nie tylko kraje byłego bloku wschodniego, lecz również byłe republiki radzieckie. Majdan i zwrot ku Zachodowi był w Rosji szokiem. Na Ukrainie widoczna była stała obecność doradców amerykańskich (i innych krajów NATO, np. Wielkiej Brytanii czy Polski). Obecny przebieg wojny pokazuje, jak bardzo ta obecność była istotna, a zarazem groźna dla Rosji.

Tu należy się zastanowić, czy gdyby Ukraina pozostała w strefie wpływów rosyjskich, sytuacja byłaby mniej groźna a bardziej stabilna. Wydaje się, że nie. Znacznie bezpieczniejsza sytuacja miała miejsce w okresie zimnej wojny. Konflikt pomiędzy Wschodem a Zachodem w tamtym czasie w Europie toczył się tylko na terytorium Niemiec, gdzie bezpośrednio naprzeciwko siebie stacjonowały wojska NATO i Układu Warszawskiego. Na północy i na południu były strefy buforowe, oddzielające rywalizujące bloki wojskowe od siebie. Na północy były to Finlandia i Szwecja, zaś na południu Austria i Jugosławia. Do ery Ronalda Reagana Amerykanie dbali o niezmienność sytuacji geopolitycznej w Europie. Dlatego fiaskiem zakończyły się: próba ogłoszenia neutralności przez Węgry w 1956 r. i odejście od systemu jednopartyjnego, liberalizację prawa a także wstęp do wycofania się z Układu Warszawskiego przez Czechosłowację w 1968 r.

Brak strefy buforowej oznaczać może, że czasy spokoju w naszej części świata się skończyły. Wstrząs, jaki wywołała rosyjska inwazja w Niemczech sprawi, że Niemcy znacznie więcej wydawać będą na zbrojenia. Być może na powrót staną się potęgą militarną, a wcale nie jest pewne, czy to będzie korzystne dla Polski i szerzej, dla Europy Zachodniej.

Poczucie zagrożenia z pewnością służyć będzie ruchom ekstremistycznym i nacjonalistycznym. Podobnie jak napływ uchodźców - milionów ludzi, którzy mówią inaczej i należą do innej nacji. Ksenofobia i niechęć już zresztą są coraz bardziej widoczne w komentarzach w mediach społecznościowych. Należy się spodziewać pogłębienia nastrojów ekstremistycznych.


Zagrożenie globalnym konfliktem


Oczywiste, że to ryzyko jest dzisiaj bardzo wysokie. Ale co ciekawe, nawet bez Ukrainy wskaźnik tzw. Zegara Zagłady (potencjalna możliwość wybuchu wojny światowej) nigdy w XX i XXI wieku nie był tak niekorzystny, jak obecnie. Zegar Zagłady to wykres, powstający w oparciu o analizę bieżących konfliktów militarnych, gospodarczych i innych, mogących doprowadzić do wojny światowej.

Najbezpieczniejsze lata: 1963, 1972, 1991, 1995.

Najgorsze lata: 1949, 1953, 1981, 1984 i okres 2015-2018 (dalszych danych nie ma).

Co istotne, wskaźnik Zegara Zagłady od 1991 roku systematycznie opadał (pogarszał się), tylko raz pomiędzy 1991 r. a 2018 r. wykazując tendencję odwrotną (w 2010 r.). Co oznacza, że napięcie w relacjach światowych systematycznie rosło i była to tendencja stała.

Jest jeszcze jedna kwestia, na którą zwracają uwagę naukowcy. Chodzi o to, że globalizacja gospodarki ale także kultury i polityki doszła do podobnego poziomu, jak w 1913 r. (czyli u progu I wojny światowej).

Wtedy o wojnie decydowało bardzo wąskie grono osób (często ze sobą spokrewnionych), a panowało przekonanie, że konflikt będzie trwał najwyżej dwa tygodnie.

Obecnie podobny pogląd prezentowali nie tylko Rosjanie, lecz np. analitycy amerykańscy. Wszyscy uważali, że wojna na Ukrainie będzie dla Rosjan szybka i zwycięska.


Zmiany kulturowe


Te wiązać się będą m.in. z wędrówką ludów, jakiej nie było w Europie od wieków. Migracja z Azji oraz Afryki nie zakończyła się. Wymuszą ją zmiany klimatyczne - znaczne obszary tych kontynentów nie będą się nadawały do życia. Kolejna kwestią jest utrzymujący się w Afryce przyrost naturalny. O jedno miejsce w systemie społecznym konkuruje ze sobą od 4 do 8 osób.

A kolejnym czynnikiem, który może wpłynąć na nowe fale migracji jest globalny głód.


Skutki ekonomiczne


Głód Europy może nie dotknie, ale inne części świata jeszcze bardziej niż dziś. Natomiast w Europie należy spodziewać się dalszych wzrostów kosztów życia - związanych np. z globalnymi niedoborami żywności.

Rosja i Ukraina odpowiadały za 30 proc. światowego handlu pszenicą. Rosja miała pierwsze a Ukraina trzecie miejsce na świecie w jej eksporcie.

Ponadto Ukraina była głównym dostawcą pszenicy do Chin.

Zarówno Rosja jak i Ukraina bardzo dużo zboża eksportowały do Afryki (Egipt, Libia, Tunezja, Liban, Nigeria, Maroko), Turcji i na Bliski Wschód, m.in. do Arabii Saudyjskiej.

Polska jest eksporterem żywności, w tym zboża, więc żywności nie zabraknie. Natomiast ceny zboża w Polsce zawsze były uzależnione od cen na rynku światowym. Należy się więc spodziewać, że ceny pieczywa itd. będą rosły.

Na ich wzrost będzie miała wpływ cena nawozów sztucznych, która na pewno poszybuje do góry. Głównym światowym producentem nawozów była Rosja (12,6 proc.). 27 proc. nawozów sztucznych stosowanych w Polsce, pochodziło z Rosji.


Skutki pandemii i wywołanego wojną kryzysu humanitarnego na kondycję społeczną i zdrowie


Już obecnie widać gigantyczny wzrost przypadków depresji i chorób psychicznych wśród dzieci i młodzieży. Ogromnie wzrosła też ilość prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Do pogorszenia się kondycji psychicznej tej grupy społecznej przyczynił się lockdown, zamknięcie szkół, brak kontaktów z rówieśnikami.

Perturbacje dotyczące systemu nauczania przełożą się w przyszłości na słabe wykształcenie obecnych kilku-kilkunastolatków. Tym bardziej, że w czasie pandemii obniżono wymagania wobec uczniów oraz studentów. Możemy mieć do czynienia z utrzymaniem niskiego pułapu wymagań. Rośnie więc pokolenie ignorantów.

Wobec kilkumilionowej fali uchodźców rośnie też zagrożenie chorobami, które w Polsce zostały wyeliminowane dzięki szczepieniom obowiązkowym - np. odra. Tym bardziej, że wyrósł i ugruntował się w Polsce ruch antyszczepionkowy.


Skutki gospodarcze


Trudne do przewidzenia. Już dziś myśli się o odbudowie Ukrainy. Tam brakuje wszystkiego, więc też i będzie potrzebne wszystko - od żywności i leków, po ubrania, meble, drzwi, okna, dachówki, ogromne ilości stali, betonu i innych materiałów budowlanych. Dla polskich producentów materiałów budowlanych, wyposażenia domów i firm budowlanych to może być prawdziwe eldorado. Z pewnością też będzie konieczna odbudowa sektora usług.

USA, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, a także Polska, zapowiadają wzrost wydatków na obronność. Będzie konieczne nie tylko uzbrojenie, ale także na przykład duże projekty budowlane.

Należy również spodziewać się czegoś w rodzaju Planu Marshalla dla Ukrainy. We wtorek 22 marca 2022 mówił o tym minister finansów Niemiec. To samo na początku marca mówił premier Wielkiej Brytanii.

sobota, 5 marca 2022

 Mateusz Cieślak

Moje felietony: Wojna na Ukrainie


14 maja 2022


Jeden z najbystrzejszych polskich dziennikarzy napisał wczoraj o symbolicznym dniu zerwania Polski ze Wschodem. Stać się to miało w dniu, kiedy ambasador Rosji został oblany czerwoną farbą. Policja nie interweniowała, zaś do incydentu doszło gdy ambasador składał kwiaty pod pomnikiem poległych żołnierzy radzieckich.

W tym samym dniu w gmachu Uniwersytetu Warszawskiego gościł Mark Brzeziński. Wygłosił specjalny wykład, a w jego słowa wsłuchiwać się miała polska klasa polityczna. Mamy symbol zerwania.

Marzeniem Jerzego Giedroycia oraz Juliusza Mieroszewskiego było to, by Polska stałą się pomostem pomiędzy Zachodem i Wschodem. Marzenie to może nie jest właściwe słowo. Stworzyli oni koncepcję polityczną. Doktryna Giedroyć-Mieroszewski określana jest nawet testamentem politycznym Giedroycia i miała wyznaczać geopolityczne cele Polski w XXI wieku.

Dla tych, którzy nie wiedzą. Książę Giedroyć przez cały okres PRL siedział we Francji, gdzie założył Instytut Literacki. Wydawał "Kulturę" oraz "Zeszyty Historyczne". Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był bożyszczem i guru całej opozycji, która traktowała go niczym proroka. Sądzę, że śmiało można powiedzieć, iż w XX wieku zajmował pozycję o podobnym znaczeniu, co nasi wieszcze narodowi z XIX wieku. 

Mamy XXI stulecie. Jesteśmy mniej więcej w tym miejscu, w którym XX-wieczna Polska była wtedy, gdy w naszym kraju Piłsudski dokonał zamachu majowego, obalając demokrację (1926 r.). Zaś na wschód od nas właśnie w 1922 r. utworzony został Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Rosja bolszewicka poniosła klęskę w szerzeniu rewolucji na Zachód, przegrywając wojnę z Polską. Na zachód od nas liczba zarejestrowanych członków NSDAP sięgnęła 6 tys. Prawicowi ekstremiści zamordowali ministra spraw zagranicznych Niemiec jeszcze przez 10 lat - Republiki Weimarskiej). Zaś pewien Adolf (o nieznanym szerzej podówczas nazwisku) na miesiąc (od końca czerwca do końca lipca 1922) został osadzony w monachijskim więzieniu Stadelheim. 

To wszystko nakłania do skromności w prognozie tego, co bieżące wydarzenia przyniosą. Tym bardziej, że wracając do wydarzeń sprzed 100 lat, Mahatma Gandhi właśnie trafił do więzienia za wzniecanie zamieszek, zaś nad imperiami brytyjskim i francuskim słońce nie zachodziło. W 1921 r. (sześć lat od ogłoszenia teorii względności) Albert Einstei otrzymał nagrodę Nobla. Zaś dopiero w 1938 r. niemieccy naukowcy - jako pierwsi - dokonają rozszczepienia atomu.

Jak z tego wszystkiego wynika, o losach ludzkości - w tym również naszego kraju - zdecydują zapewne zdarzenia szerzej niepoznane i ludzie, którzy wydają się dziś nieistotni czy bez najmniejszego wpływu na bieg dziejów. Einstein stał się ikoną XX wieku znacznie później przecież. Gandhi był uznawany za wichrzyciela. I nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że więzień Stadelhein będzie najważniejszych uczestnikiem zwycięskiej parady w zdobytym przez Niemcy Paryżu (1940). 

Dokąd więc dojdziemy i kto nas tam zaprowadzi - dziś więc nie sposób powiedzieć. Jedno jest wszakże niezmienne. Nasza pozycja w Europie. Najcelniej scharakteryzował ją nie Polak, lecz Francuz. Alfred Jarry, który w 1888 r. napisał dramat: "Ubu Król, czyli Polacy". Jego przenikliwa ocenia zawiera się w jednym zdaniu. Jarry powiedział bowiem na premierze sztuki, że jej akcja dzieje się "w Polsce, czyli nigdzie". 

Zakładając bowiem, że zerwaliśmy ze Wschodem (w dniu oblania czerwoną farbą ambasadora Rosji - czy kiedyś indziej), czy zarazem staliśmy się częścią Zachodu? Z naszą przysłowiową wręcz pogardą dla stosowania prawa (popularne: "przepisy są po to, aby e łamać)? Z naszą nieufnością do instytucji państwa? Z brakiem zaufania urzędów państwowych do obywatela? Z naszą wyjątkową zdolnością do psucia tego, co z mozołem udało nam się stworzyć? Ze skłonnością do bałaganiarstwa? I przede wszystkim - z naszą nieposkromioną kłótliwością?

Pod tym ostatnim względem jesteśmy chyba Włochami Słowiańszczyzny. W równym nasileniu tę cechę ma chyba tylko jeden naród mówiący podobnym do naszego językiem - ukraiński. Sądzę, że z Ukraińcami mentalnie rozumiemy się jeszcze lepiej, niż gdy mówimy do siebie swoimi językami. Nawiasem mówiąc, gdy mówimy do siebie po polsku, to także się zwykle nie rozumiemy - co pokazuje polska debata publiczna. 

Czy więc jest szansa, że kiedyś wyjdziemy z nicości? Myślę, że w najbliższych latach możemy spodziewać się jednego. Wiele ukraińskich kobiet w Polsce już pozostanie. Wiele ukraińskich dzieci, chodzących do polskich szkół, pójdzie potem na studia, podejmie pracę i już u nas zostanie. Być może w przyszłości powstanie silna ukraińska partia polityczna. Zapewne jednak przyszli ukraińscy mieszkańcy Polski będą mieli coraz silniejszy wpływ na polską debatę publiczną. Być może też Polska stanie się bardziej prawosławna niż dzisiaj. I jak byliśmy w rozkroku pomiędzy Wschodem a Zachodem, tak w nim pozostaniemy. Co może być naszą słabością lub wartością. To już zależy od nas, czy zechcemy być pomostem, czy płotem.  


11 maja 2022


Ukraińcy ogłosili, że przechodzą do nowej fazy wojny. Już nie obrona, lecz odbijanie terytorium zajętego przez Rosjan. Z cytatu, jaki czytałem odniosłem wrażenie, że chodzi im o odbicie całego terytorium. Wraz z rzekomo "zbuntowanymi" (nikt się tam nie buntował) samozwańczymi państewkami oraz z Krymem.

Gdzie indziej przeczytałem ponure prognozy amerykańskiego wywiadu. Wynika z nich, że wojna trwać będzie jeszcze długo i nie wiadomo, kiedy, czy i w ogóle zostanie rozstrzygnięta. Kiedyś się wszystko kończy. Nawet wojna trzydziestoletnia kiedyś się przecież skończyła. Ale gdyby wojna na Ukrainie, w tak zaciętej formie, jak dziś, trwała jeszcze 10 lat, to przecież cała wieczność. 

Amerykanie przedstawiają jeszcze jeden ponury obraz sytuacji. Rosjanie, mimo ich wielkiej klęski, stale się umacniają w Donbasie. Zajmują tam coraz większe terytorium i wcale się nie bronią, lecz szturmują. Przeszli więc do defensywy, czy nie? Przypuszczam, że jak to na froncie bywa, nikt nie zna pełnego obrazu sytuacji.

Pora więc na konkluzję. Rosjanie chcą zmęczyć Ukraińców i świat. Sprawić, że niezadowoleni z drożyzny będziemy sarkać coraz głośniej. A może uda się nawet wszcząć jakieś niepokoje społeczne. Może gdzieś dojdzie znów do buntów, palenia opon lub czegoś jeszcze? 

Zmagania Rosji z Ukrainą obserwują wszyscy. A głównie ci, którzy chcieliby wyczyn Putina powtórzyć. Jeśli się jemu powiedzie - spróbują. Taka jest bowiem natura dyktatorów. 

Słynny izraelski myśliciel, Yuval Noah Harari, przyjechał do Polski. I przy tej okazji powiedział, że gdyby Putin zwyciężył, byłby to koniec porządku światowego. Tu się akurat nie zgodzę. Myślę, że porządek światowy runął w 2001 r., wraz z wieżami WTC w Nowym Jorku. Konsekwencją tamtego wydarzenia była inwazja na Irak. Jej konsekwencją z kolei destabilizacja na Bliskim Wschodzie, gdzie zamiast zaszczepić "nasze wspaniałe idee", demokrację, wolność słowa, prawa kobiet, humanizm, uwolniliśmy dżinna. 

Następnie tego dżinna obudziliśmy w Libii. Swoje zrobiły też zmiany klimatyczne. Kolejne susze w Syrii skutecznie zradykalizowały tamtejsze społeczeństwo.

W wyniku ataku na wieże WTC weszliśmy do Afganistanu, aż wreszcie uznaliśmy siedzenie tam za błąd i z niego wyszliśmy. Co Putin odczytał jako słabość Zachodu. Tak więc decyzja o ewakuacji z Kabulu przyczyniła się do masakry w Buczy. 

I wraz z tą masakrą nastąpił ostateczny koniec tego świata, który znamy. Najazd na Ukrainę przypieczętował proces zaczęty w 2001 r. ONZ odgrywała ogromną rolę w XX. Lecz w XXI wieku chyba nie rozwiązała żadnego z problemów światowych, nigdzie nie powstrzymała rozlewu krwi. A gdy teraz jeden z jej stałych członków Rady Bezpieczeństwa, mający prawo weta, jest krwawym najeźdźcą oraz agresorem, ONZ straciła rację bytu. 

Harari powiedział wiele ważnych rzeczy, lecz na jeszcze jedną chciałbym zwrócić uwagę. Stwierdził on, że "jeśli Władimirowi Putinowi pozwoli się na zwycięstwo i stanie się możliwe, że można podbić i unicestwić jakiś kraj, doprowadzi to do końca ery pokoju i dobrobytu, którą się cieszyliśmy przez ostatnie dziesięciolecia" (cytat za TVN24).

W pełni się z tym zgadzam. Chiny mogą spróbować zagarnąć Tajwan - który przecież uznają za swoje terytorium. Korea Północna może wystrzelić prawdziwe bojowe rakiety w kierunku Korei Południowej bądź Japonii. Skoro Putin myślał, że w ciągu jednego dnia obali ukraińskie państwo, to inni władcy mogą mieć równie nierealne pomysły. I równie uczciwych doradców.

Kto wie czy Ukrainie najbardziej nie powinien kibicować właśnie ten kraj, w którym mieszka Harari. Izrael. Otoczony jest on śmiertelnymi wrogami. Co więcej niektórzy z nich są sojusznikami Moskwy. A za sprawą wojny i przerwanych dostaw zboża z Ukrainy, ludziom w wielu krajach Afryki i Azji grozi klęska głodu. To wymarzony czas dla radykałów, wzywających do świętych wojen i rewolucji.



03 maja 2022


Po niesłychanych słowach Ławrowa tym razem popis dał papież Franciszek. I tym razem również ciężko uwierzyć w to, co ten drugi powiedział.

Po pierwsze stwierdził, że "przyczyną wojny mogło być szczekanie NATO pod drzwiami Rosji". Po drugie zaś oznajmił, że chce się spotkać z Putinem. 

Innymi słowy obecny papież usprawiedliwia agresję, zbrodnie, potworności, mordy, gwałty, zniszczenie. Daje wyraz przekonaniu, że wszystko to można i należy wybaczyć. Potępia Polskę, Czechy, Słowację, Wielką Brytanię i oczywiście USA.

A propos USA. Być może w tej postawie papieża przejawia się tradycyjny antyamerykanizm (który należy rozumieć jako niechęć czy wrogość wobec USA właśnie) ze strony mieszkańców Ameryki Łacińskiej. To jednak nie wyjaśnia obraźliwego stwierdzenia o "szczekaniu" Polski, Czech, Słowacji czy innych krajów sojuszu północnoatlantyckiego. 

Godzi się więc przypomnieć, że papież Franciszek przybył do Watykanu z Argentyny. Urodził się w 1936 roku. Pamięta więc te czasy, gdy kraj ten przyjmował nazistowskich zbrodniarzy. Nota bene jedną z dróg przerzutowych dla nich stworzył właśnie Watykan. Być może więc papież Franciszek, będąc od 1973 roku prowincjałem jezuickim w Argentynie (potem biskupem i arcybiskupem), tychże spotykał a nawet z nimi współpracował. 

Przypomnieć też warto oskarżenia o współpracę z juntą, rządzącą Argentyną w sposób bardzo krwawy. Znane są fakty, które stawiają Franciszka w niekorzystnym świetle. Tu opinie osób badających zbrodnie junty są podzielone, ale fakt faktem, że nic nie wiadomo o publicznych wystąpieniach Franciszka (wtedy kardynała Bergoglio) potępiających zbrodnie junty. Dopiero lata później, gdyż w 2012 przeprosił on publicznie za postawę kościoła wobec junty. Jednak i wówczas przeprosiny te były również i formą usprawiedliwienia brunatnych zbrodniarzy, którzy rządzili Argentyną od 1976 do 1982 roku. W tych przeprosinach Bergoglio stwierdził, że winę za "brudną wojnę" ponoszą nie tylko wojskowi lecz również lewica.

Argentyńska junta zapewne rządziłaby dłużej Argentyną, gdyby nie jej szalony pomysł inwazji na Falklandy i wojny z Wielką Brytanią. Krajem, będącym wówczas członkiem NATO, więc również sojusznikiem USA. 

Jego obecna postawa każe jeszcze raz spojrzeć na przeszłość papieża Franciszka. I zadać pytanie: czy w ówczesnej sytuacji możliwa byłaby taka kariera bez odpowiednich poglądów? Jako prowincjał jezuitów Bergoglio był swoistym przedstawicielem Watykanu w Argentynie, realizującym politykę stolicy kościoła katolickiego na tamtym terenie. Czy w czasie, gdy kościół katolicki otwarcie wspierał tam juntę, walczącą z "czerwoną zarazą" ktoś o poglądach przeciwnych mógł stać się w 1973 r. "głową kościoła argentyńskiego" (źródło - Kościół.pl)?

Dziś Jorge Mario Bergoglio jest głową całego kościoła katolickiego. Dlaczego do dziś nie potępił przepotwornych zbrodni, popełnianych przez Rosjan? Dlaczego chce spotkać się z arcyzbrodniarzem, autorem tych wszystkich potworności? Jak może w tym samym czasie, gdy w Rosji poważnie bierze się pod uwagę zniszczenie bronią jądrową Rzymu i innych europejskich stolic, rozważać możliwość podróży do Moskwy i podania Putinowi ręki?

I jak może podważać suwerenne decyzje państw, takich jak Polska, Estonia, Litwa czy Łotwa o tym, że są członkami NATO? 

A może po prostu papież Franciszek, podobnie jak szereg Rosjan, uważa, że nasza część świata jest grzeszna i zepsuta? Konieczne jest jej oczyszczenie.


02 maja 2022


Każdy szanujący się ambasador na świecie, jeśli chciał dobrze wykonywać swe zadania - musiał znać dwie szkoły dyplomacji, dwie tradycje - angielską i rosyjską. Ta druga przestała już istnieć, czego dowodem jest niesłychany występ ministra spraw zagranicznych Rosji we włoskiej telewizji RETE 4.

Ciekaw jestem, co teraz zrobi Izrael. Dotąd kraj ten unikał jak ognia potępiania Rosji za jej agresję i wsparcia Ukrainy. Sądzę, że teraz lawirowanie będzie trudne o ile nie niemożliwe. Ławrow powiedział przecież, że największymi antysemitami w dziejach byli sami Żydzi. 

Znane powiedzenie mówi, że dyplomacja polega na tym, by tak pokroić tort, aby każdy przy stole sądził, że jego kawałek jest największy. Ale od pewnego czasu Ławrow już nie uprawia dyplomacji. Straszy świat atakiem atomowym, obraża różne państwa i narody a retoryka, którą uprawia, nie ma już nic wspólnego z dyplomacją. Jest propagandą. I to propagandą bazującą na regułach autorstwa Josepha Goebbelsa. 

Jednej, że przeciwnika trzeba jak najbardziej zohydzić, obrzucając go inwektywami, ukazując w nieprawdziwym świetle i zarzucając jak najgorsze rzeczy. Że przypomnę obrzydliwe antyżydowskie czasopismo "Der Stürmer", którego redaktorem naczelnym był Julius Streicher.

Drugiej, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. I Ławrow to czyni wygadując przepotworne bzdury, nie mające nic wspólnego z faktami. A to takie, że Rosja na nikogo nie chce napadać. Że Rosjanie walczą z nazistami. Że doniesienia o rosyjskich zbrodniach wojennych to ustawki. Czyli ustawką są zdjęcia ostrzeliwanych budynków mieszkalnych, burzonych miast i tak dalej. Ustawką wreszcie są miliony uchodźców, którzy trafili do Polski. Przecież, gdyby wszystko wyglądało tak, jak to opisuje Ławrow, to nikt z Ukrainy nie musiałby uciekać. No ale jego kłamstwa trafiają na podatny grunt nawet w Polsce. Nie raz, nie dwa spotkałem się z rozpowszechnianymi dalej kłamstwami na temat Ukrainy oraz uchodźców. 

Ławrow w RETE 4 porównał Wołodymyra Zełenskiego do Adolfa Hitlera. Mówił, że rząd Ukrainy promuje kulturę nazistowską. Twierdził, że Rosja nie chce zmiany rządu na Ukrainie. Czy też, że to co robi Rosja to tylko denazyfikacja. 

Czyli - Polska, Czechy oraz Słowacja, Wielka Brytania, Kanada a nade wszystko USA wspierają promocję kultury nazistowskiej. Desanty i marsz na Kijów nie miały na celu zajęcia tego miasta. Rosjanie strzelają jedynie do hitlerowców i bombardują hitlerowskie cele.

Co to wszystko oznacza? Kłamstwo i nienawistny przekaz to cechy propagandy faszystowskiej. Dlaczego szef dyplomacji kraju, który ma wielkie osiągnięcia w tej sferze europejskiej cywilizacji i kultury, już nie uprawia dyplomacji, lecz tylko ohydną, wręcz niesłychaną propagandę? Kilka lat temu mój znajomy, profesor belwederski i człowiek, któremu jako byłemu członkowi rządu nieobca była również polityka, popełnił pracę naukową. Napisał analizę zmian zachodzących w Rosji rządzonej przez Putina. Wskazał na cechy charakterystyczne dla faszyzmu. Miał rację lecz nikt go wówczas nie słuchał. Bo tak to już jest, że wszyscy jesteśmy mądrzy po niewczasie. A ci, którzy byli mądrzy wcześniej, uchodzili za nieszkodliwych idiotów.

Faszystowski Ławrow przypomina postać Doriana Greya z powiastki filozoficznej Oscara Wilde'a. Tytułowy Dorian jest bardzo przystojnym mężczyzną. W miarę popełnianych świństw jego odbicie w lustrze zmienia się w coraz brzydsze. 

I dla faszysty Ławrowa takim lustrem są media, cytujące jego coraz bardziej karykaturalne wypowiedzi. 

Skoro faszysta Ławrow stał się karykaturą - a jest przecież szefem dyplomacji państwa - to co stało się z państwem, które on reprezentuje. Tam mamy faszyzm w pełnym wydaniu. Polega on na kontroli państwa nad gospodarką. Polega na zniewoleniu całego społeczeństwa, gdzie nawet dzieci mają propagandowe zadania do wykonania. Polega na zakłamanej rzeczywistości. Na nacjonalizmie, ksenofobii i niechęci do zepsutego Zachodu. To ostatnie w Rosji akcentuje się bardzo wyraźnie - a przecież ta niechęć legła u podstaw narodzin ideologii faszystowskiej. 

Pamiętajmy o jednym - każdy faszyzm to również agresja. To przekonanie, że siłą można osiągać polityczne cele. Przyświecało ono zarówno Mussoliniemu, jak i Hitlerowi. Każde faszystowskie państwo jest zagrożeniem dla świata. A dzisiejsza Rosja pokazała dodatkowe - bardzo wstrętne oblicze - antysemickie. 

Swoją drogą to bardzo niezwykłe, jaką drogę przebyła putinowska Rosja od Rosji radzieckiej i Rosji carskiej. Wspominam o tym, bo do tych tradycji Putin się odwołuje. W obu tych Rosjach dyplomacja zajmowała miejsce na politycznym tronie. A w Rosji Putina stała się propagandą w wydaniu najgorszym z możliwych - "stürmerowym". I to, że uprawia ją wytrawny bądź co bądź dyplomata, wieloletni minister spraw zagranicznych, powinno być sygnałem dla nas wszystkich.



28 kwietnia 2022




USA i Japonia przeprowadziły manewry morskie na Morzu Japońskim. Rosja - ustami wiceministra  spraw zagranicznych - ogłosiła przygotowania do kroków odwetowych.

Komentarz nasuwa się sam. I choć sytuacja nie nastraja do żartów, jednak zaryzykuję. Albowiem wydaje się, że skoro mowa o manewrach morskich, to wypadałoby wysłać w odwecie na  Morze Japońskie rosyjskie okręty wojenne - na czele z krążownikiem Moskwa, uprzednio wydobytym z czarnomorskiego dna i połatanym.

Przypomnieć warto, że ten flagowy okręt Floty Czarnomorskiej poszedł na dno nie dlatego, że Ukraińcy trafili go rakietami, lecz dlatego, iż rakiety te dosięgły celu.

To ostatnie nie powinno się zdarzyć. Okręt wojenny, który nie ma skutecznych systemów obrony przeciwrakietowej jest tylko kosztowną maskotką. A skoro Moskwa była bezbronna wobec broni przeciwnika to nie trzeba danych wywiadowczych, by domyślić się, jak przygotowane do działań wojennych są pozostałe okręty wojenne Rosji. Kilka lat temu cały świat z niedowierzaniem śledził serię awarii lotniskowca Kuzniecow, który został wysłany z misją do Syrii. I od razu musiał trafić do stoczni remontowej.

To nie pierwsze pogróżki Rosjan. Wcześniej minister spraw zagranicznych Ławrow mówił o możliwości wybuchu wojny atomowej. A ponieważ nikt normalny o takiej wojnie nie myśli słowa te oznaczały tylko jedno - że Moskwa taką możliwość rozważa. 

Ergo - moskwici normalni nie są. Na szczęście przestraszyli Chińczyków.

Jedną z gróźb wobec wolnego świata Rosjanie już spełnili. Odcięli dostawy gazu ziemnego do Polski i do Bułgarii. 

Dzisiaj i jutro w Bułgarii jest 18 stopni. W kolejnych dniach temperatury będą rosnąć.

Sprawdziłem u siebie w kuchni. Piecyk gazowy działa. Mój znajomy co prawda zastanawia się nad zmianą kotła grzewczego w domu na kocioł węglowy, lecz czy zrealizuje ten plan - nie wiadomo. 

Działa polski gazoport. Mamy łączniki z siecią gazową Niemiec oraz Czech. W październiku będzie gotowa Baltic Pipe, dostarczająca gaz ze złóż na Morzu Północnym, na wydobycie których koncesje ma m.in. polska firma. 

Świat coraz mniej obawia się rosyjskich gróźb. I coraz śmielej pomaga Ukrainie. Nawet Francuzi pochwalili się dostarczeniem haubic dalekiego zasięgu, które przecież zabijają rosyjskich żołnierzy.

Powoli nadchodzi pora, by zastanowić się nad tym, na jakim etapie ten krwawy konflikt się zakończy. I czy się zakończy, czy będzie trwał wykrwawiając zarówno Ukrainę, jak Rosję.

I pora zastanowić się nad odbudową Ukrainy. Nowy Plan Marshalla jest pewien. I pewne jest to, że w odbudowie tej będą uczestniczyły polskie przedsiębiorstwa. Niektóre już się do tego przygotowują. 

Pora też zastanowić się nad przyszłością Rosji. Ten kraj stanowi zagrożenie dla świata. I będzie stanowił nawet, jeśli przegra wojnę, którą sam wywołał. Kryzys oraz frustracja sprawią, że w społeczeństwie rosyjskim poglądy ekstremalne będą znajdowały poklask.

Pamiętajmy o tym, że Rosjanie to społeczeństwo rasistów i ksenofobów. I takim było przed obecną agresją. Przypomnę świetny film rosyjski "Brat". Jakie poglądy wyrażał filmowy bohater na temat Azjatów i Żydów? Najokropniejsze z możliwych.

Tym bardziej błędem byłoby pozostawienie Rosji samej sobie, w izolacji, nędzy i chaosie. Taka mieszanka przynosi to, co najgorsze, że przypomnę lata dwudzieste i trzydzieste minionego stulecia. Pewien Adolf zdobył władzę w sposób demokratyczny. Wcześniej zaś napisał i wydał książkę, w której przedstawił swe poglądy, swoją wizję przyszłości i zapowiedział, co zrobi.

Nie wiem tylko czy Rosję da się zreformować i zmienić rosyjską mentalność. W kraju, gdzie ciągle jest ulica imienia krwawego satrapy i pomniki drugiego okrutnika, zmiana mentalności może być niemożliwa.

Ten pierwszy to Iwan Groźny. A drugi - sami wiecie.

Na zdjęciu wspomniany Kuzniecow kopcący niczym parowiec (licencja CC).



25 kwietnia 2022



Ładnie? To zależy. Na miasto, w którym stoi ten monumentalny pałac, spadło w czasie II wojny światowej 300 tys. bomb. 

Jednego dnia. Niektóre zapewne zostały zrzucone z polskich bombowców. Wielu mieszkańców ocaliło życie dzięki pięknej pogodzie, która tego dnia zagościła w Würzburgu. 

Ludzie ci wyszli na spacer i gdy niebo zapełniły setki alianckich samolotów, zdołali uciec z miasta.

Ten pałac to osobna opowieść. Książę-biskup rządzący tym krajem samych służących miał 500. Wnętrza przytłaczają przepychem. 

I takie zapewne miały spełniać zadanie - wtłaczając do głów tych, którzy prosili o audiencję, że książę-biskup jest wszechmocny a jego potęga bezmierna.

Jest tam na przykład gabinet lustrzany, dosłownie kapiący od złota. Jest komnata, której ściany wyglądają, jak misternie zdobiony tort. Jest wiele innych pomieszczeń, wśród nich komnata, w której spał Napoleon. Lecz na szczególną uwagę zwraca przedsionek (choć nie wiem czy to jest właściwe słowo), gdzie książę-biskup czekał u szczytu schodów, na co zacniejszych gości.

Nad ich głowami rozpościerał się sufit z alegorycznym malowidłem. Przedstawiało ono wszystkie kontynenty świata: Europę, Ameryki, Afrykę oraz Azję. Australii i Antarktydy, w czasie gdy malowidło powstawało, w Europie jeszcze nie znano.

Malowidło można scharakteryzować następująco: wszędzie chaos, jeśli ludzie to dzicy, jeśli zwierzęta to potwory. Za wyjątkiem Europy. Tu ład, porządek, cywilizacja, kultura i religia. Jeśli zwierzęta, to posłuszne wobec człowieka psy, a nie straszliwe aligatory.

Był też jeszcze jeden element. Najwłaściwszy. Po jednej stronie sufitu słońce. po drugiej element mu równorzędny - bardzo dokładny konterfekt księcia-biskupa. By ten, kto kroczył po schodach, zawczasu wiedział, że książę-biskup jest równy słońcu.

W innej komnacie - inne malowidło. Biskup Würzburga, wyglądający niczym papież (stuła i pastorał) udziela ślubu cesarzowi Niemiec Henrykowi Barbarossie. Cesarz oczywiście klęczy przed biskupem (za udzielenie ślubu ten otrzymał tytuł książęcy), który rzecz jasna siedzi. Nie jest więc biskup Würzburga równy papieżowi, przed którym tenże Barbarossa musiał się ukorzyć?

W takich miejscach można zrozumieć rewolucjonistów francuskich, którzy zgilotynowali króla oraz królową i ustanowili republikę. 

Wracając do 300 tys. bomb zrzuconych na stolicę Frankonii i szóste co do wielkości miasto Bawarii. Widziałem zdjęcia Würzburga po bombardowaniu. Nie dziwi więc mnie, że mało tam jest zabytków. Gdzie powinien być rynek otoczony średniowiecznymi kamieniczkami, tam on jest, lecz budynki zostały wybudowane w latach 50-tych XX wieku i niespecjalnie się różnią od tych, które możemy oglądać w wielu polskich miastach.

Wojna to czyste zło. Giną ludzie oraz zwierzęta, giną pomniki historii oraz cywilizacji. 

Czy można było uniknąć tamtej wojny? Do dziś na to pytanie jasnej odpowiedzi nie ma. Z Niemcami, w te ostatnie dni kwietnia, zadawałem sobie również to drugie pytanie - czy można było uniknąć tej wojny, która toczy się tak blisko naszej granicy. 

Odpowiedzi były różne, lecz nie wiem, która prawdziwa.

Mateusz Cieślak


15 kwietnia 2022


Białoruś wykonała milowy krok w kierunku zerwania relacji z Rosją i zbliżenia do Unii Europejskiej oraz USA. Żart? No pewnie, że nie. 

Od soboty Białoruś wprowadza zakaz wjazdu na swoje terytorium ciężarówek (w tym ciągników siodłowych, czyli popularnie mówiąc TIR-ów) zarejestrowanych w Unii Europejskiej.

Tym samym Białoruś przyłącza się do embarga, uniemożliwiając jego omijanie. Od soboty Rosja nie będzie już mogła omijać embarga na lądowe dostawy z terytorium Unii Europejskiej. Od soboty nie da się już zastąpić przewoźników rosyjskich poprzez wynajem ciężarówek zarejestrowanych w krajach UE. Nie da się też "podzlecić" transportu towarów do Rosji firmom z krajów UE.

Ten Łukaszenka to jednak chytrus, jakich świat nie widział. Z pewnością sprytniejszy od swego nieobliczalnego kolegi z Kremla. 

Panie Łukaszenka. Teraz pora na wprowadzenie edyktu nakazującego Pani Cichanowskiej objęcie teki premiera pod karą jakiejś grzywny, gdyby się nie zgodziła. Oraz wypuszczenie więźniów politycznych pod karą też jakichś grzywien, gdyby się nie zgodzili na opuszczenie cel.


14 kwietnia 2022


Wiadomo na pewno, że krążownik "Moskwa", jeśli nie został zatopiony, to tak czy inaczej został "wyeliminowany". Nawet sami Rosjanie przyznają, że okręt flagowy Floty Czarnomorskiej, został opuszczony przez załogę. Co znaczy, że do niczego już się nie nadaje.

Przed chwilą przeczytałem, że wszedł on do służby w tym samym roku, w którym rozgrywała się Bitwa o Falklandy. Pamiętam tamtą wojnę.

W Argentynie rządziła obrzydliwa i okrutna junta. Jej przeciwnicy byli mordowani na przykład w taki sposób: ludzi porywano, wsadzano do samolotów i wyrzucano ich nad oceanem.

Jak to często bywa, kiedy pojawiają się problemy wewnętrzne, wówczas trzeba sobie znaleźć jakiegoś wroga zewnętrznego. I gdy w kraju zapanował kryzys, gigantyczne bezrobocie i galopująca inflacja, junta postanowiła wywołać zbiorowy poryw patriotycznego uniesienia. Wymyślono sobie "odzyskanie" dla Argentyny wysp Falklandów, które stanowią terytorium podległe Wielkiej Brytanii, ale rościła sobie do nich prawa również Argentyna, nazywając je Malwinami.

Falklandy to zapadła dziura, jedna z najdalszych prowincji świata. Ludzie wtedy (a zapewne i teraz) utrzymywali się tam głównie z hodowli owiec. 

Nie pamiętam czy na Falklandach były jakieś garnizony wojskowe, ale wojska Argentyny zajęły je dosyć szybko i bez większych trudności (Wikipedia podaje następujące liczby: 57 Królewskich Marines, 11 marynarzy oraz do 40 żołnierzy obrony terytorialnej i ochotników).

Premierem Wielkiej Brytanii była wówczas Margaret Thatcher. Podjęła ona decyzję o wysłaniu na Falklandy korpusu ekspedycyjnego. 

Wojna o Falklandy trwała od kwietnia do czerwca 1982 roku. Przypuszczalnie więc juntę argentyńską zachęcić mogła do agresji napięta sytuacja w Europie - związana z wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce. Argentyńczycy mogli uznać, że USA i sojusznicy mają poważniejsze problemy niż jakieś wyspy z owcami nieomal na końcu świata.

W trakcie tej wojny szereg razy dochodziło do walk powietrznych i morskich. Zarówno Brytyjczycy, jak i Argentyńczycy tracili okręty wojenne, samoloty (Argentyńczycy m. in. mirage) i żołnierzy. Podczas jednej bitwy morskiej Argentyńczycy zatopili jeden brytyjski okręt wojenny a drugi uszkodzili, sami tracąc 12 samolotów.

Wielkim sukcesem armii argentyńskiej było uszkodzenie niszczyciela rakietowego HMS "Sheffield", który następnie zatonął. Dwa dni wcześniej atomowy okręt podwodny Królewskiej Marynarki Wojennej dwiema torpedami trafił krążownik argentyński "Generał Belgrano", który zatonął grzebiąc na dnie Atlantyku 321 marynarzy. 

To zwycięstwo sprawiło, że argentyńska marynarka wojenna straciła swój potencjał - jej okręty odpłynęły do portów a Brytyjczycy mogli rozpocząć odbijanie wysp.

Zatopienie "Generała Belgrano" stanowiło punkt zwrotny w Bitwie o Falklandy. A w efekcie poniesionej klęski junta upadła. 

Dlatego wyeliminowanie krążownika "Moskwa" budzi najwyższe zdziwienie. Takie jednostki jak ta powinny być chronione szeregiem zabezpieczeń. Bez specjalnych systemów wykrywania i niszczenia wrogich rakiet, i torped, taki morski potwór jest tylko kupą złomu.

Tymczasem dowiadujemy się, że ta kupa złomu najpewniej miała na pokładzie głowice atomowe. 

Wyeliminowanie "Moskwy" jest tym bardziej niezwykłe, że doszło do niego po kilkudziesięciu dniach wojny. Rosjanie wielokrotnie już przekonali się, co dzieje się z ich sprzętem, gdy nie ma on odpowiedniej osłony. A przecież krążownik "Moskwa" był okrętem flagowym. To tak, jakby Ukraińcy skutecznie zaatakowali Kreml.

Z pewnością zmienia się sytuacja strategiczna na Morzu Czarnym. Zmienia się sytuacja Odessy i innych miast nadmorskich, zagrożonych desantem.

I zmienia się ogólna sytuacja na tej wojnie, gdyż wiele celów lądowych było atakowanych rakietami wystrzelonymi z okrętów. Nie można wykluczyć, że również z krążownika "Moskwa". Ale i inne okręty zapewne zostaną teraz odsunięte od linii brzegowej, nie będą więc mogły skutecznie razić celów.

To wielkie zwycięstwo Ukraińców oczywiście nie zdecyduje o przebiegu całej wojny. W głównej mierze rozgrywa się ona na lądzie. Przy czym - jak Rosjan niczego nie nauczyła historia Bitwy o Falklandy - tak zaniedbali oni korepetycji z innych wydarzeń z przeszłości. Chlubią się oni Wielką Wojną Ojczyźnianą. Zapominając, że wojna z najeźdźcą hitlerowskim rozgrywała się głównie na stepach Ukrainy i polach Białorusi, które dziś, w wyniku ulew, rozmiękły. 

Robią wielkie produkcje filmowe o wojnach napoleońskich. A zapomnieli, że armię Napoleona pokonała nie rosyjska armia, ale bezkresne połacie.

Oczywiście teraz zmieniły się strategiczne cele Rosjan. Nie są w stanie zająć całej Ukrainy, więc próbują oderwać tylko jej część. Wysyłając kolejne tysiące rekrutów z łapanki, którzy pójdą na rzeź, gdyż nie mają przygotowania wojskowego. 

Nasuwa się jeszcze jedno skojarzenie. Z wojną rosyjsko-japońską z 1905 roku. Car i jego generałowie wówczas też byli pewni, że bez wysiłku zwyciężą. Japończycy sprawili im manto zarówno na lądzie, jak i morzu. W Bitwie pod Cuszimą Rosjanie stracili najpotężniejsze swoje okręty. Zniszczona została prawie cała Flota Bałtycka. 

To właśnie wojna rosyjsko-japońska doprowadziła do rewolucji. Pierwszej już w 1905 roku. Następnej w 1917 roku. Ta z kolei doprowadziła do upadku caratu.

I wiecie, co sobie myślę? Myślę sobie, że historia lubi się powtarzać.


9 kwietnia 2022




Dziś chcę wam opowiedzieć, kim jesteśmy. Stół polski całą prawdę nam powie. Wśród naszych narodowych dań są barszcz ukraiński, pierogi ruskie, befsztyk tatarski czy... bogracz. Przy tym ostatnim się na sekundę zatrzymam.

Bogracz to danie barowe. Stosunkowo młode, gdyż przed latami 80-tymi XX wieku nieznane. Nieznane nigdzie w świecie. Dziś do zjedzenia wyłącznie w Polsce. Wiecie, jaka jest jego geneza? Jeśli nie - poczytajcie.

W tychże latach 80-tych XX wieku w Polsce rodziła się gospodarka rynkowa. Byłem jej akuszerem jadąc na sylwestra do Budapesztu autobusem wypełnionym naszymi przemytnikami. W autobusie trzeba było siedzieć pod parasolami, gdyż dach przerdzewiał i do wnętrza kapało. Na każdej granicy odprawa celna szła sprawnie, gdyż celnicy polscy, czechosłowaccy, następnie czechosłowaccy i węgierscy dostawali papierosy marlboro, czekolady, alkohol i składkowe, w którym ja oraz moja luba nie uczestniczyliśmy (od razu spostrzegli, że my jedziemy nie na bazar ale na imprezę, więc wyłączono nas ze zrzutki).

Dziurawy (ale i wesoły) autobus dotarł do Budapesztu. My udaliśmy się na imprezę, a reszta na bazar, sprzedawać przemycone koszulki z GS, garnki, buty, radiomagnetofony marki Kasprzak. Praca pod chmurką wyczerpuje. Człowiek się robi głodny. Na każdym szanującym się węgierskim bazarze były punkty gastronomiczne. Tam m.in. podawano wspaniałą gulaszową bądź fasolową zupę, przygotowywaną nad ogniem w kociołku. 

Toteż, gdy głodny Polak na migi pokazywał, że chce jeść, Węgrzy palcem wskazywali mu kierunek oraz mówili "bogracz". Nasi nie wiedzieli, że to nie jest nazwa wspaniałej, gorącej potrawy, lecz tego w czym się ona warzy. I stąd przywieźli do Polski nową, nieznaną u nas wcześniej potrawę o nazwie "bogracz", czyli "kociołek". Po modyfikacji pod nasz gust w bograczu (czyli zupie gulaszowej po polsku) koniecznie musi być ogórek.

Jesteśmy, kim jesteśmy. Czyli obywatelami Europy. W polskiej kuchni bardzo wyraźnie to widać. Mamy potrawy swoje - polskie, lecz również niemieckie, ukraińskie, litewskie, włoskie, francuskie i rosyjskie. 

Wyjątkiem nie jesteśmy. Tu wam ślę pozdrowienie ze Słowacji. W kielichu piwo czeskie Staropramen. W małym kieliszku borowiczka (czyli jałowcówka). Sztandarowa wódka słowacka. Ta - bardzo dobra - gdyż spiszska. A na talerzu były kapustowe strapaczki - ludowe danie Słowaków - choć strapaczki to wyraz węgierski i wynalazek węgierski. 

W karcie były również haluszki (węgierska galuszka), a także różne pirohi. Pierogi były na Słowacji nieznane aż do momentu, gdy zaczęli przyjeżdżać tu Polacy. Nieznana była zemiakova placka (też w karcie). A w innych miejscach, o charakterze bardziej fast-foodowym znajdziecie dziś na Słowacji przysmak o nazwie "zapekanka". Z pewnością domyślacie się, że chodzi o kawał przekrojonej bułki, na którą nałożono ser oraz pieczarki (albo jeszcze szynkę) a potem to wszystko podgrzano. Też wcześniej na Słowacji nieznane.

Od wieków żyliśmy razem. Granice to sztuczne bariery. W Europie przenikały się nie tylko smaki, lecz także style architektoniczne, mody, idee polityczne i kulturowe. Nacjonaliści w stylu (a co tam - sami wiecie) twierdzą, że to co inne, to nam zagraża. Ale wieki dowodzą, że jest wręcz przeciwnie. To, co obce nas wzbogaca i wzmacnia. Złem jest ksenofobia, nacjonalizm, wrogość wobec inności, pogarda dla tych, którzy np. mówią trochę innym językiem lub się inaczej ubierają. Kiedyś w Europie doświadczali tego Żydzi. Dziś doświadczają Ukraińcy.

My Polacy, ani nie jesteśmy gorsi od innych, ani lepsi. Pora to wreszcie zrozumieć. I to, że wreszcie odzyskaliśmy swój wspólny dom - Europę. 

Obyście mieli okazję zjeść tak wspaniałe strapaczki, jakie ja dzisiaj zjadłem. "O radości, iskro bogów". Słowa jak najbardziej adekwatne. Smacznego.


8 kwietnia 2022


Nie podoba mi się termin "katastrofa humanitarna" w odniesieniu do tego, co Rosja robi na Ukrainie. Katastrofa humanitarna może być wywołana przez powódź albo trzęsienie ziemi. Używanie tego terminu w odniesieniu do planowego i masowego mordowania ludzi jest zakłamywaniem rzeczywistości. Tym bardziej, że są słowa, które dobrze oddają to, co robią Rosjanie. Na Ukrainie mamy do czynienia z potwornościami na skalę, jakiej w naszej części świata nie było od II wojny światowej. Nie wolno udawać, że nie są to zbrodnie przeciwko ludzkości.


2 kwietnia 2022


Czy Rosja może się rozpaść? Oto jest pytanie.

Nie "czy", tylko "kiedy". Tak sprawę stawia Ołeksyj Daniłow, sekretarz Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy, a kiedyś burmistrz Ługańska (w 2014 r. siłą oderwanego od Ukrainy przez tzw. separatystów).

Daniłow jest pewien, że w wyniku obecnej wojny dojdzie do rozpadu Rosji. I już proponuje Polsce zajęcie Królewca (dziś Kaliningradu).

Panu Daniłowowi należy grzecznie podziękować. I odmówić (niekoniecznie przypominając jak pan Zamoyski, za radą Zagłoby, podarował królowi szwedzkiemu Niderlandy). 

Królewiec jest co prawda miastem z wielkimi tradycjami. Długo był jednym z głównych ośrodków polskiej kultury i nauki. Był również ważnym ośrodkiem nauki i myśli niemieckiej. To tam żył i tworzył jeden z największych filozofów w dziejach, Immanuel Kant. 

Dziś jednak miasto (i okręg) nie są ostoją nauki i kultury lecz postsowiecką enklawą. Panuje w niej jeszcze większy zamordyzm niż na pozostałym terytorium Federacji Rosyjskiej. Ponadto część obwodu kaliningradzkiego wcześniej miała charakter litewski, co może powodować kolejne komplikacje.

Po co byłby Polsce obszar zamieszkały przez ludność o mentalności rosyjsko-sowieckiej, naprawdę mi ciężko zrozumieć. Do dziś funkcjonują tam następujące nazwy miast i miasteczek:

Kaliningrad (od stalinowca Kalinina) - kiedyś Królewiec, Königsberg, Karaliaučius;

Sowieck - Tylża, Tilsit, Tilžė;

Gwardiejsk - Tapiawa, Tapiau, Tepliuva;

Pionierskij - Kurowo, Neukuhren, Kuršiai.

Sam pomysł Daniłowa, z punktu widzenia interesu narodowego Ukraińców, jest głupi i niebezpieczny. Skoro mielibyśmy wziąć Królewiec, to czemu nie Lwów, Stryj albo Gródek Jagielloński? Co nie zmienia faktu, że gdyby Rosja faktycznie się rozpadła, coś z okręgiem królewieckim należałoby zrobić. Dziś jest on na garnuszku Moskwy.

Inna sprawa czy Rosja rzeczywiście może się rozpaść. Albo, jak chce Daniłow, musi.

Rosja to obszar ogromny. Siłą rzeczy możliwość sprawnego kierowania nim w sposób centralny z Moskwy to musi być iluzja. Czytałem kiedyś wstrząsający reportaż o rosyjskiej prowincji - o takiej Rosji powiatowej. Były obszary całkowicie kontrolowane przez lokalnych bogaczy, którzy porywali dziewczyny, które im wpadły w oko, a niepokornych ludzi mordowali bezkarnie. 

Ciężko sobie wyobrazić rozpad Rosji. Ale czy ktoś mógł w to uwierzyć, że wielkie rosyjskie imperium upadnie? Budowane od czasów Piotra Wielkiego, w pewnym momencie obejmowało również kawał Imperium Osmańskiego, kawał Chin, kawał Persji, Alaskę, Rzeczpospolitą Obojga Narodów, Finlandię. 

O potędze imperium rosyjskiego zadecydowała Ukraina, a ściślej podporządkowanie sobie Kozaczyzny. Czy więc o jego upadku także może Ukraina zadecydować? Obserwując to, co dzieje się dziś, i myśląc o ewentualnych konsekwencjach, nie da się tego wykluczyć.

Inna sprawa to czy upadek Rosji mocarstwowej może oznaczać jej rozpad. Zastanówmy się więc, co łączy Nowosybirsk z Moskwą (z którego bliżej do Ułan Bator lub Karagandy)? Albo Władywostok leżący nad Morzem Japońskim?

Rosja ma ogromne złoża złota i diamentów - w Jakucji. Ogromne ilości platyny - u ujścia Jeniseju. Aluminium - w okolicach Norylska. Potężne złoża antracytu (najszlachetniejszego węgla kamiennego) - w Kuzbasie leżącym pomiędzy Kazachstanem a Mongolią. Stamtąd jest bliżej do Chin niż na Krym czy do granicy z Białorusią. 

Jaki interes mają mieszkańcy bogatej Syberii, coraz częściej mówiący nie tylko w lokalnych językach jenisejskich, lecz po mandaryńsku (nawiasem mówiąc jenisejskie też są spokrewnione z chińskimi), by finansować odległą wojnę Putina? Jaki mają interes, by wspierać politykę Moskwy?

To są pytania retoryczne, na które odpowiedź sama się nasuwa. Dzisiejsza słabość Moskwy to woda na młyn wszelkiej maści separatystów syberyjskich, których tam nie brakuje. 

Dodajmy do tego odwieczny separatyzm narodów Kaukazu. I potencjalne spory terytorialne, których ma Rosja bez liku. 

Wszystko to nie oznacza, że Rosja rozpaść się musi. Niemniej taka możliwość istnieje.

Na koniec krótka refleksja na temat tego, jak może skończyć się wojna na Ukrainie (choć nie zakładam takiego rozwoju sytuacji). W XIII wieku naszą część Europy spustoszył najazd Mongołów. Ich armia została podzielona na kilka grup. Jedna najechała na Polskę i dotarła aż pod Legnicę, gdzie w walnej bitwie pokonała rycerstwo Henryka Pobożnego. Po tym najeździe w naszej tradycji przetrwał hejnał mariacki i lajkonik.

Najazd na Polskę miał związać siły polsko-niemieckie i udaremnić odsiecz innym zaatakowanym. Główne uderzenie mongolskich wojsk na Europę poszło w kierunku królestw Węgier i Chorwacji. Król Bela IV musiał ewakuować się z terenu Węgier do twierdzy na szczycie Medvednicy (w pobliżu Zagrzebia). Następnie uciekł do Dalmacji. 

Przeprawił się na wyspy na Adriatyku. Wówczas wojska mongolskie zaczęły budowę łodzi, by ruszyć za nim w pościg. I w trakcie budowy łodzi do dowodzącego armią najeźdźców Batu-chana dotarł kurier z Mongolii. Przekazał mu wiadomość, że władca mongolski, chan Ugadej, zmarł. Rozpoczęły się walki dynanstyczne, a na podbitych terytoriach Azji i Rusi bunty. 

Mongołowie zwinęli się i odeszli. Upadł ich plan podoboju dalszej części Europy - Niemiec, Francji czy Włoch. Nawiasem mówiąc był to jeszcze czas obecności Maurów na południu Europy, czyli w wypadku powodzenia Mongołów losy naszego kontynentu mogły potoczyć się zgoła inaczej.

Dlaczego przypominam Mongołów? Dziś takim czynnikiem, jak wówczas śmierć chana Ugadeja, mogłaby być na przykład próba odzyskania Kuryli przez Japonię. Tym bardziej, że traktat pokojowy pomiędzy Rosją a Japonią nigdy nie został zawarty, a w ostatnich dniach spór wokół Kuryli wyraźnie się zaostrzył. 

Tak bezsensownej głupoty, jak uderzenie na Ukrainę, dawno w światowej polityce nie było. Potęga i wielkość, a także dobrobyt Rosji, zasadzają się dziś na surowcach naturalnych oraz na dobrych relacjach z Zachodem. Czy więc Rosjanie mają naturę samobójców? Centrum Lewady twierdzi, że w marcu poparcie dla Putina wzrosło w rosyjskim społeczeństwie do 83 proc. Możliwe jednak, że ten ośrodek badania opinii wcale nie jest taki niezależny, jak się poza Rosją wydaje a te 83 proc. to dane o charakterze wyłącznie propagandowym. Tak czy inaczej myślę sobie, że każdym kolejnym dniem tej bezsensownej wojny Rosja staje się coraz słabsza, a ewentualne tendencje separatystyczne i skłonność do roszczeń terytorialnych - silniejsze.


29 marca 2022


Wyobraźmy sobie, że propozycja wprowadzenia na Ukrainę kontyngentu sił pokojowych NATO (co zaproponował Jarosław Kaczyński) spotyka się z pozytywną reakcją Rosji i Ukrainy. Oznacza to, że wojska przestają walczyć i pozostają na tych pozycjach, na których zastał je rozejm. Czyli m.in. pod Kijowem.
Jakie byłyby konsekwencje? Oczywiście, jak za każdym razem w tej sytuacji, kontyngent sił pokojowych rozdzieliłby wrogie armie. Oddziały ukraińskie musiałyby się więc wycofać ze wschodniej Ukrainy. Linia demarkacyjna przecięłaby ten kraj na dwie połowy. To świat już testował w Niemczech, Wietnamie czy Korei.
W efekcie mielibyśmy do czynienia z Ukrainą rozdzieloną na dwie części - wschodnią - uprzemysłowioną - z fabrykami, kopalniami, stoczniami i portami. I zachodnią - głównie rolniczą. Jedna pozostawałaby w całkowitej zależności od Rosji, być może w przyszłości stałaby się odrębnym organizmem państwowym w stylu NRD. Druga byłaby państwem niepodległym ale potwornie biednym, bez wielkich perspektyw rozwoju i na garnuszku Zachodu.
I mielibyśmy w efekcie rosyjskie bazy wojskowe, rakiety i bombowce jeszcze bliżej Rzeszowa, Krakowa, Śląska i Wrocławia niż obecnie.
Takie mogły być konsekwencje przyjęcia rozwiązania zaproponowanego przez Jarosława Kaczyńskiego.
Polską racją stanu jest nie tylko niepodległa Ukraina, ale również Ukraina w dotychczasowych granicach. Będąca buforem pomiędzy Polską a Rosją. Takim drugim buforem była do niedawna Białoruś. Na skutek braku polskiej polityki wschodniej takim buforem być przestaje. Dziś już możemy ocenić, do czego prowadzi ignorancja, awanturnictwo i brak profesjonalizmu w polityce zagranicznej oraz w dyplomacji.
Nawet Wielka Brytania płaci wysoką cenę za brexit. A przecież ta koncepcja przez niektórych polskich polityków jest jak najpoważniej rozważana. Nie wspomnę o tych durnowatych stwierdzeniach, że do członkostwa Polski w Unii Europejskiej to my musimy dopłacać i bez unijnych pieniędzy bez trudu damy sobie radę.
Rzadko kiedy życie tak szybko weryfikuje pewne błędne (by nie rzec, że przerażające) koncepcje i decyzje. Do nich należało bezprzykładne popieranie przez ekipę rządzącą Polską niejakiego Donalda Trumpa. Faceta, który, gdy został wybrany, gadał o tym, że w relacjach międzynarodowych należy stosować te same reguły, co w biznesie - a mówił to przecież w odniesieniu do Rosji. I czynił wszystko, co mógł, by osłabić Unię Europejską. A także planował wycofać USA z NATO.
W zasadzie powinniśmy dziękować Putinowi. Przecież to dzięki niemu nawet Orban już nie jest tak kochany przez PiS.
Nie rozumiem, dlaczego najważniejsze ugrupowania polityczne do dziś nie powołały zespołów mających opracować podwaliny polskiej polityki zagranicznej. Powinny one zająć się nie tylko relacjami z innymi krajami, lecz również tym, jak odtworzyć służby dyplomatyczne, które są w stanie ruiny. To samo dotyczy również przyszłości różnych organizacji międzynarodowych, odpowiedzialnych m.in. za bezpieczeństwo. Takich jak ONZ czy OBWE. Wojna na Ukrainie to kolejny konflikt, który pokazuje ich słabość. Co po nich - o tym już trzeba myśleć.


26 marca 2022





Jak się zapewne domyślacie po zawartości talerzy będzie także o ruskich. O ruskich przez małe "r", które to pierogi wspaniałe umiała robić moją babcia, rodowita lwowianka.
Widzicie trzy talerze, gdyż wybór okazał się zbyt trudny. Na jednym są więc ruskie, na drugim pierogi z mięsem a na trzecim z kapustą i grzybami.
I powiem wam, a naprawdę nie ściemniam. Były najlepsze na świecie. Te z mięsem podane ze skwarkami, pozostałe z podsmażoną cebulką. Smaczniejszych nie znajdziecie.
W tym lokalu, podobnie jak w wielu innych w Polsce, ruskie zniknęły z menu. Teraz są ukraińskie. Trochę jest to zabawne, gdyż z Rosją mają one tyle wspólnego co śledzie po grecku z Grekami (też miałem okazję spróbować), a placek po węgiersku z Węgrami (którzy nie znają placków ziemniaczanych).
Ruskie to przecież nic innego jak ukraińskie. Słyszałem zresztą, że Ukraińcy, którzy też robią pierogi ruskie, nazywają je pierogami polskimi. Nie wiem czy tak jest rzeczywiście. Wiem natomiast, że najlepsze na Ukrainie jabłka nazywano polskimi. Powiedział mi to znajomy, który urodził się w Doniecku, mówił po rosyjsku, nienawidził banderowców, po nazwisku rozpoznawał tych, którzy byli potomkami członków UPA.
Przez całe lata myślałem, że czuje się on Rosjaninem. Po 2014 r. sam poruszył ten temat. Okazało się, że czytając rosyjskie książki, oglądając rosyjską telewizję i rosyjskie filmy, czuł się on Ukraińcem.
To co w 2014 r. było zaskoczeniem dla mnie, to najwyraźniej zaskoczyło w lutym 2022 r. Putina, jego dworzan, jego agentów i szpiegów, jego językoznawców, kulturoznawców, politologów, planistów i strategów.
Niech to będzie i dla nas nauczka. Że nie wszystko wiemy najlepiej i nie we wszystkim mamy rację. Ruskie są tego małym acz wymownym przykładem.


25 marca 2022


Potwór z Kremla sprawił, że w XXI wieku w Europie ludzie umierają z głodu. I znowu przyszłe pokolenia będą nas pytać, dlaczego nie zareagowaliśmy. Dziś my sami siebie przekonujemy, że przecież czynnie się sprzeciwiamy temu barbarzyństwu. Dajemy Ukraińcom broń, przyjmujemy uchodźców, piętnujemy firmy, które w Rosji nadal robią interesy. Sami zresztą też je robimy - kupując węgiel, gaz i ropę naftową. Wygoda kosztem dzieci Mariupola z wydętymi brzuchami? Tak przecież mówić nie wolno. To są dwie różne sprawy. Czy rzeczywiście?
Nieprawdą jest, że przed wybuchem II wojny światowej niczego nie czyniono, aby powstrzymać Hitlera. Chamberlain, niczym dziś Macron, negocjował z Hitlerem i nawet "uratował" pokój.
A gdy Hitler - już po zajęciu Austrii, a potem Czechosłowacji - najechał Polskę, to przecież nasi sojusznicy (Francja i Wielka Brytania) wypowiedziały wojnę Niemcom. Okoliczności polityczne sprawiły tylko, że nie ruszyli do boju. Sojusznicy czekali na "właściwy moment" za Linią Maginota. Podobnie jak my teraz nie wyściubiamy nosa zza strzeżonej przez wojska granicy NATO.
A Auschwitz, w którym mordowano ludzi? Był przecież projekt, by zbombardować tory kolejowe, uniemożliwiając transporty ludzi, którzy zostali zgładzeni.
Wtedy to było niemożliwe? Na Drezno można było przeprowadzić nalot dywanowy, a na jeden szlak kolejowy już nie. Tylko ta jedna akcja uratowałaby setki tysięcy istnień ludzkich. Przypomnę, że w ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy wojny Niemcy przywieźli do Auschwitz 800 tys. Żydów węgierskich, których tam zabili. Większość mogła ocaleć.
Mariupol to miasto liczące przed wojną 500 tys. mieszkańców. Teraz ludzie umierają tam z głodu. Ja wiem, że wolny świat czyni znacznie więcej, aby powstrzymać Putina, niż by powstrzymać Hitlera. Ale wiem również, że zawsze można zrobić jeszcze więcej.
Ja dla ocalenia dzieci z Mariupola gotów jestem zostawić swój samochód w garażu i przesiąść się do autobusu czy pociągu, częściej chodzić piechotą, częściej korzystać z roweru. Wiem również, że w tej wyjątkowej sytuacji rządy polski, czeski i niemiecki, powinny jak najszybciej doprowadzić do zwiększenia wydobycia swojego własnego węgla - zarówno kamiennego, jak i brunatnego, którego złoża są ogromne. Ekologia jest ważna. Lecz życie dzieci z Mariupola, które codziennie umierają nie tylko od kul i bomb, lecz z głodu - ważniejsze.
Zresztą - a propos ekologii - niedawno Polska Grupa Górnicza ogłosiła, że udało jej się wyprodukować tzw. błękitny węgiel, będący paliwem bezdymnym. Są również programy dofinansowywania wymiany domowych kotłów węglowych na bardziej ekologiczne. Są programy (szczątkowe) dofinansowywania domowych filtrów zatrzymujących dym.
W tej sytuacji poszukiwanie kolejnych technologii czystego spalania węgla powinno być uznane za cel o charakterze strategicznym. Unia Europejska i poszczególne kraje powinny mocno wesprzeć rozwiązania służące czystszemu spalania węgla. Kraków powinien wycofać się z zakazu ogrzewania mieszkań i domów za pomocą paliw stałych (który to zakaz dotyczy nawet drewna).


22 marca 2022


Ja wiem, że na pierwszy rzut oka to może być śmieszne (mam na myśli bojkot firm kolaborujących z Rosją). Rosyjskie pieniądze są w wielu spółkach o charakterze globalnym. Oraz szeregu innych, które funkcjonują na giełdach czy nie tylko. Z wyśledzeniem ich problem mają nawet służby wywiadowcze.
Ale skoro mam wybór, to z niego skorzystam. Nie muszę robić zakupów w sklepach sieci, która pozostała w Rosji, jeść jogurtów firmy, która dalej robi biznes z firmami putinowskiego reżimu czy jeździć autami spod znaku koncernu, który dalej produkuje w Rosji auta.
Po decyzjach kolejnych koncernów światowych, które wycofują się z Rosji, widać, że piętnowanie kolaborantów współpracujących ze zbrodniarzami, ma sens.
A wiemy przecież, że każda złotówka, która przysparza zysku kolaborantom, wspiera zbrodniarzy w ich dziele dewastowania Ukrainy. Każda złotówka, przekazana kolaborantom, osłabia Polskę i osłabia Unię Europejską.
Każda złotówka oddana gospodarczym wspólnikom Putina sprawia, że musimy więcej wydawać na obronność, więcej płacić za paliwo i energię i będziemy musieli ponieść inne ogromne koszty, związane z tym, co dzieje się na Ukrainie.
Innymi słowy, każda złotówka oddana kolaborantom, przyczynia się do wzrostu naszego zagrożenia i szkodzi nam na różne - całkiem wymierne sposoby.
Każda złotówka, która do nich trafi, osłabia nasze bezpieczeństwo.
Toteż omijanie szerokim łukiem sklepów i innych miejsc, należących do kolaborantów zbrodniczego systemu, nie jest li tylko wyrazem naiwności. Ma wpływ na nasze bezpieczeństwo i na to, czy nasz świat, nasze wartości i nasz styl życia przetrwają ten kryzys, czy też zostaną zniszczone.


20 marca 2022


Z dużą częścią spostrzeżeń Anne Applebaum muszę się zgodzić. W najnowszym eseju twierdzi ona: "Nadal myślimy defensywnie. Pora na ofensywę".
Pani Anne zauważa, że sami doprowadziliśmy do wojny na Ukrainie poprzez zaniechania w przeszłości i przymykanie oczu na to, co się działo.
A także poprzez robienie różnego rodzaju "deali". I choć jej uwagi adresowane są głównie do USA oraz krajów tzw. starej Europy (Francja, Wielka Brytania, Włochy), to przecież my również nie jesteśmy bez grzechu.
I to nie tylko dlatego, że podobnie jak kraje Europy Zachodniej uzależniliśmy się od rosyjskich surowców energetycznych. Również dlatego, że przez lata nie było reakcji na działania, mające znamiona agenturalnych, służące Rosji, osłabiające Polskę od wewnątrz i rozbijające europejską jedność.
Takich działań można wymienić całą długą listę.
Pani Anne postuluje m.in. ofensywę informacyjną. Pisze o tym, że nasz przekaz powinien docierać do ludzi w Rosji, Chinach, krajach Azji.
Ale sądzę, że równie ważne jest to, by Unia Europejska wreszcie zaczęła chwalić się swoimi osiągnięciami i promować europejskie wartości w ramach samej Unii. W Polsce jest to ogromnie potrzebne. Przypuszczam, że tak samo może być w Czechach, na Węgrzech, a nawet w Niemczech czy Francji.
Do czego prowadzi brak jedności? Do braku siły. A brak siły zachęca naszych wrogów. Jeśli się komuś wydawało, że ich nie mamy, niech spojrzy na to, co dzieje się zaraz za naszą wschodnią granicą.
A więc Unio - do dzieła.


16 marca 2022


Jakiś człowiek, który imię i nazwisko pisze cyrylicą (rzecz jasna nie wiadomo czy są one prawdziwe), wrzucił zdjęcie eleganckich mercedesów i audi zaparkowanych rzekomo przed hotelem w Warszawie. Z komentarzem "uchodźcy". Zdjęcie i ten komentarz zauważyłem u osoby, której wpisy czasami śledzę (o czym za chwilę, bo ważne).
Na szczęście sporo osób zareagowało odpowiednio. Jedni zauważając, że osoby zamożne również są uchodźcami. Inni reagowali na dodatkowy komentarz do zdjęcia pisząc, że ze zdjęcia wynika tylko, iż w hotelu przebywają osoby zamożne, ale to nie znaczy, że w żaden sposób nie pomagają uchodźcom.
Ja również widzę na ulicach wiele samochodów z ukraińskimi rejestracjami, ale nie czuję złości z tego powodu, że być może połowa tych aut jest droższa od mojego. Wiem bowiem, że przed rosyjskim najazdem tych samochodów nie było. Ci ludzie uciekli z tym, co mogli do auta zapakować. Nie tylko im szczerze współczuję, ale jestem pełen podziwu dla nich, że w trudniejszych niż w Unii Europejskiej warunkach mogli zapewnić dobry byt swoim najbliższym, a zapewne także miejsca pracy swoim rodakom.
A teraz druga uwaga. Zdjęcie i ten fałszywie "krytyczny" komentarz udostępniła osoba, która często zamieszcza teksty o charakterze historycznym. Zazwyczaj dotyczą one walk pomiędzy Polakami i Niemcami (nie tylko II wojna światowa).
Śledzę je, lecz rzadko komentuję, gdyż krew się we mnie burzy. Im częściej je czytam, tym bardziej staję się polskim nacjonalistą, wręcz narodowcem, który lałby i prał za wszystko, co niemieckie.
Teraz rzecz jasna przerysowuję, lecz komentarze te są skrajnie antypolskie, napastliwe, a co najważniejsze, fałszywie przedstawiają opisywane zdarzenia.
Ja sam wielokrotnie pisałem o polskich grzechach. Pisałem o obozach, w których po II wojnie światowej umieszczano Niemców. Pisałem o tym, jak traktowano (i traktuje się) Żydów. Pisałem o Ogniu, któremu w Zakopanem postawiono pomnik, a który prześladował m.in. Słowaków (inne jego zbrodnie tu pominę). Jednak starałem się trzymać prawdy historycznej.
Prawda, wzajemne rozliczenia, podsumowanie krzywd, to nas Europejczyków wzajemnie zbliża do siebie. Wiemy, że Niemcy w XIX i XX wieku popełnili szereg okropieństw. Dlatego tym ważniejsze, by przypomnieć, że szereg słów w języku polskim jest pochodzenia niemieckiego, gdyż dzięki Niemcom osiągnęliśmy skok cywilizacyjny (choćby słowa dach czy mur).
To samo zresztą dotyczy relacji polsko-ukraińskich, choć tu być może to my, Polacy, winniśmy wykazać się większą wstrzemięźliwością (podkreślam, że wstrzemięźliwość nie oznacza milczenia). A dlaczego - to też powinno być jasne. Do jakiej tradycji narodowej, przed 2014 r., mieli się odwoływać Ukraińcy? Jakich wskazywać bohaterów? Niestety takich, którzy jako wrogów wskazywali Polaków. Bo innych nie było. Albo prawie nie było.
Całe to wzajemne plucie na siebie: Polaków i Niemców, Polaków i Ukraińców, służy dziś tylko jednej sile. Tej, która dziś burzy miasta za Bugiem, by jutro burzyć nasze.
Każdy, kto tego nie chce obecnie zrozumieć, służy zniszczeniu Polski i zniszczeniu europejskiej wspólnoty.
Wiesław Szostak, Zbyszek Zaborowski i 27 innych użytkowników
14 komentarzy
1 udostępnienie
Lubię to!
Komentarz
Udostępnij


16 marca 2022


Zawsze warto wiedzieć, z czym ma się do czynienia.
W "Wyborczej" przeczytałem wywiad z prof. Tadeusze Klimowiczem, wybitnym rusycystą. Kto jak kto, ale on za wroga Rosji i Rosjan uchodzić raczej nie może. Z rozmowy wynika, że zdaniem profesora Rosja jest niereformowalna, nie zna innego świata i znać go nie chce.
Ignorancja i nieznajomość świata zewnętrznego bywa tam porażająca. Profesor wspomina, jak to był na spotkaniu z pewnym pisarzem, który poświęcił się działalności politycznej. I gdy tamten dowiedział się podczas publicznego spotkania, że ma do czynienia z Polakiem, odpowiedział: "Ach, to wy przecież wywołaliście II wojnę światową, wspólnie z Niemcami zajęliście połowę Czechosłowacji, w tym ich miasto Szczecin".
Na pytanie, czym jest Rosja, profesor wymienił 7 cech, jego zdaniem specyficznych dla Rosji i Rosjan:
Konieczność podporządkowania się i bezdyskusyjnego wykonywania poleceń, bez buntowania się i protestowania.
Przywiązanie do prawosławia (a to też oznacza posłuszeństwo wobec władzy, gdyż cerkiew od czasów Piotra I podporządkowana była carowi).
Brak zahamowań - "jak coś robić to na całego".
Mistycyzm (w tym ogromna popularność wróżek i innych przepowiadaczek).
Syndrom oblężonej twierdzy (wszyscy chcą skrzywdzić Rosję).
Imperializm i mocarstwowość.
Sakralizacja władzy - car czy prezydent wybrańcem niebios, którego wola jest święta a geniusz doskonały.
Wnioski nie są wesołe. Po pierwsze - nie jest wcale pewne, że pojawi się ktoś, kto odsunie Putina.
Po drugie - nawet jeśli tak się stanie, to nie znaczy, że niebezpieczeństwo zostanie zażegnane.
Po trzecie - nie wiadomo, jak daleko Rosjanie jeszcze się posuną. Wzięty do niewoli pilot bombowca w stopniu pułkownika przyznał, że bombardując domy mieszkalne wiedział, jaki cel mu wskazano i że jest to rozkaz zbrodniczy. Ale go wykonał.


13 marca 2022


Pozwólcie, że zacznę cytatem: "Polskie społeczeństwo zdaje swój historyczny egzamin". Zanim napiszę, kogo tu cytuję, dodam, że naszła mnie refleksja. To już po raz trzeci w moim życiu jestem świadkiem powszechnego porywu, który zadziwia świat.
Po raz pierwszy było to w 1980 roku. Następnie był rok 1989. Wbrew temu, czego by sobie życzyła znaczna grupa osób, nie doszło do wieszania i rozstrzeliwania, jak np. w Rumunii. O ile bardziej bylibyśmy rozbitym społeczeństwem, gdyby takie zdarzenia miały miejsce.
I teraz znów. Przy czym rząd i służby państwa nie robią nic lub prawie nic, a społeczeństwo - mnóstwo. Tradycja pospolitego ruszenia tkwi w nas jednak głęboko. Ja wiem, że to się zapewne zmieni. Ileż może trwać poryw serca, gdy wymaga zarazem całkiem niemałych wydatków. Ale nie o tym chciałem.
Jestem głęboko zadziwiony tym, że aż trzy raz za mojego życia Polacy zdali egzamin z wielkiej dojrzałości. Tym bardziej jestem zdziwiony, że na co dzień jesteśmy niezbyt życzliwi, miłosierni i tolerancyjni. A może jednak jesteśmy? Tylko mali, podli ludzie, mający przypadkowo coś więcej do powiedzenia, chcą, byśmy takimi byli?
Cytowane słowa są autorstwa Dietmara Brehmera. Jest on liderem Niemieckiej Wspólnoty Pojednanie i Przyszłość. Przede wszystkim jednak prowadzi on w Katowicach Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne, które codziennie (od lat) w centrum Katowic wydaje darmowe obiady. Każdy może tam zjeść dobrze i smacznie. Dzięki niemu ludzie, którzy znaleźli się na dnie, odnajdują godność, że przypomnę np. organizowane przez niego pochody pierwszomajowe, w których uczestniczyły osoby bezdomne i wykluczone.
Ja wiem, że innym ludziom stawia się pomniki. Ale Dietmar Brehmer swój pomnik już ma W dobrej pamięci bardzo wielu ludzi. Jeśli to on wyraża tak pozytywną opinię o naszym społeczeństwie - ja mu wierzę. Co oczywiście nie znaczy, że należy zamykać oczy na potworne zaniechania ze strony naszych władz.


9 marca 2022


Już dłużej czytać, oglądać i słuchać nie mogę tych komentarzy, dotyczących przekazania bądź nie - Ukrainie - naszych migów 29-tych.
Przed komentarzem moim krótkie przypomnienie. Amerykanie ogłosili, że jeśli przekażemy te migi Ukrainie to za nie dostaniemy inne samoloty. Czyżby mało kto już pamiętał (w końcu minęły aż 3 dni), co powiedział Anthony Blinken, sekretarz stanu USA na konferencji prasowej w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie? Cytuję za agencją Reutera: "Aktywnie przyglądamy się teraz sprawie samolotów, które Polska może dostarczyć na Ukrainę i badamy, jak możemy uzupełnić zapasy, jeżeli Polska zdecyduje się dostarczyć te samoloty".
A gdy Polska ogłosiła, że gotowa jest przekazać te samoloty USA (domyślamy się, że w tym samym celu), to rzecznik Pentagonu John Kirby oznajmił: "Perspektywa myśliwców 'w dyspozycji rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki' startujących z bazy USA-NATO w Niemczech, by wyleciały w kontestowaną przestrzeń powietrzną (...) budzi poważne obawy dla całego Paktu Północnoatlantyckiego. Po prostu nie jest dla nas jasne, by istniało dla tego rzeczowe uzasadnienie".
Zaś podsekretarz stanu USA, pani Nuland stwierdziła: "Z tego co wiem, to nie było uprzednio konsultowane z nami, że planują nam dać te samoloty".
Jak z tego wynika, gdy samoloty wystartują z polskiego lotniska, by polecieć na Ukrainę, to zdaniem Amerykanów nie będzie zagrożenia dla NATO. Ale jeśli w tym samym celu wystartują z bazy USA w Niemczech, to takie zagrożenie będzie.
Wobec tego uznaję, że polski rząd - wbrew twierdzeniom znakomitej większości komentujących - podjął właściwą decyzję. Zagrał wysoką kartą i powiedział: "sprawdzam".
Czyżby okazało się, że cena za życie i bezpieczeństwo obywateli Niemiec jest inna niż cena naszego bezpieczeństwa?
Oczywiście nie znamy kulisów tej szokującej rozgrywki. Nie wiemy, czy czegoś nie wiemy. Dlatego postawiłem pytanie. Jednak zarówno od rządu, jak i od sojuszników należą się nam wyjaśnienia. Tym bardziej, że to Blinken jest szefem pani Nuland i tego gadacza Pentagonu.
Wyjaśnienia tej kwestii są konieczne przede wszystkim jednak dlatego, że po drugiej stronie granicy trwa masakra, której powinniśmy zapobiec.

7 marca 2022


Pryska kolejny mit. A mianowicie taki, że rzeź, którą urządził Putin na Ukrainie, jest wyłącznie jego wojną. I że zwykli Rosjanie nic o niej nie wiedzą, i jej nie popierają.
Iwan Kuliak, rosyjski gimnastyk, stając na podium Pucharu Świata w Dausze (zajął tam trzecie miejsce, złoto przypadło reprezentantowi Ukrainy), z dumą na piersi prezentował białą literę "Z". Dokładnie taką, jaką Rosjanie wymalowali na czołgach, transporterach opancerzonych i samochodach, na których najechali Ukrainę.
Kuliak uczynił to, zadając tym samym kłam twierdzeniom, że obywatele Rosji nie mają zielonego pojęcia o tym, co dzieje się na Ukrainie. Co więcej uczynił to wtedy, gdy miasta wschodniej Ukrainy leżą w gruzach, telewizje na całym świecie pokazują straszne obrazy wojennych zniszczeń, a media społecznościowe zalane są przerażającymi zdjęciami i relacjami wideo.
Nie jest to pierwszy sportowiec, który publicznie wyraził poparcie dla agresji. Skoczek narciarski Jewgienij Klimow, podczas turnieju w Lahti, kierując dłoń ku kamerze pokazał flagę Rosji, przyklejoną do rękawicy.
W coraz to kolejnych miejscowościach Rosji odbywają się prowojenne demonstracje. Dotyczą nawet dzieci - nauczyciele ustawiają uczniów tak, by ci tworzyli literę "Z".
Oczywiście, że nie wszyscy Rosjanie popierają mordy, gwałty, grabieże i ostrzeliwanie osiedli i dzielnic mieszkaniowych. Być może niektórzy udają tylko swoje poparcie dla wojny - bojąc się represji. Ale ktoś, kto wymalował literę "Z" na swoim prywatnym samochodzie, raczej uczynił to z własnej woli.
Rosjanom podoba się polityka pięści i mocarstwowe zapędy rządzących. Zaraz po aneksji Krymu sondażowe poparcie dla Putina wynosiło 80 proc. Gdy Rosja rozpoczęła interwencję w Syrii, poparcie dla jej prezydenta skoczyło do 89,9 proc. (wg Wszechrosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej).
Ktoś może powiedzieć, że są to zmanipulowane wyniki. Nie sądzę. Niezależne Centrum Lewady informowało, że po aneksji Krymu poparcie dla Putina przez 5 lat utrzymywało się na poziomie 81 do 88 proc. Ta sama "sondażownia" zauważyła, że w ciągu 15 lat jego pierwszych rządów poparcie dla niego nigdy nie spadło poniżej 60 proc.
A było to w czasie, gdy urządzał on krwawe jatki w Czeczenii. Jak widać milionom Rosjan to, że w ich imieniu morduje się, torturuje oraz gwałci, wcale nie przeszkadza.
Telewizja Arte zrobiła bardzo dobry film dokumentalny o sytuacji na Krymie po jego aneksji. Jej ekipa odwiedziła m.in. Jałtę. Pokazała rosyjskie turystki. Młode, dobrze ubrane i wyglądające kobiety, robiły sobie zdjęcia przy pomniku tzw. Wielkiej Trójki. Pozowały sobie do zdjęć m.in. siadając na kolanach Stalina. Obecność francuskich dziennikarzy w ogóle im nie przeszkadzała. Tym bardziej nie przeszkadzała im - jak dowiodły - krew milionów ludzi, w tym przecież Rosjan, przelana na rozkaz tego potwornego zbrodniarza.


5 marca 2022


Moje stwierdzenie o "żółtych" bądź "niebieskich" ludzikach jako odpowiedniku "zielonych", które zajmowały Krym, stało się ciałem. Adam Słomka udzielił wywiadu "Super Expressowi" i poinformował, że utworzony przez niego Legion Polski już zmierza do Lwowa, by zluzować kompanię armii ukraińskiej. Ale ostateczny cel Legionu Polskiego jest położony znacznie dalej. Adam Słomka: "Jeśli nie zajmiemy Moskwy, to będzie rządził tam dalej Putin albo inny kgb-owiec".

Dodam, że Legion Polski jest przykładem mistrzostwa w zakresie sztuki kamuflażu. Tak dobrze się zamaskował, że jego przemarszu nie sposób zauważyć.

W innym wywiadzie mowa jest już o legionach. Poniżej pytanie do Adama Słomki i jego odpowiedź. 

"W takim razie, na kiedy planowany jest powrót legionów do Polski?

– 48 godzin po zdobyciu Moskwy".


5 marca 2022


Oksana Zabużko (Окса́на Стефа́нівна Забу́жко) przetłumaczyła na język ukraiński wiersz Zbigniewa Jasińskiego "Żądamy amunicji". Wiersz ten został nadany 24 sierpnia 1944 roku przez powstańcze radio "Błyskawica" jako apel o pomoc dla walczącej Warszawy. 

Jest jednak wielka różnica pomiędzy powstaniem warszawskim a dzisiejszą wojną na Ukrainie. Tam powstańcy byli bez szans - i wcale nie ze względów militarnych, lecz z powodów politycznych. Ukraińcy zaś bez szans nie są. Ten konflikt bowiem zdecyduje o tym, czy jakieś państwo będzie światowym hegemonem przez następne 50 lat. I które to będzie państwo - USA czy Chiny. Jeśli USA stracą Ukrainę to będzie to zarazem koniec euroatlantyckiej dominacji na świecie. Myślę, że niezależnie od tego, czy Ukraina obroni się, czy nie, jednym z wygranych w tym konflikcie będą właśnie Chiny, które powoli kolonizują Syberię, terytorialnie ciągle należącą do Rosji. To, co uczynił Putin, w wielu aspektach jest niekorzystne dla Rosji. Ta bowiem może rozwijać się wyłącznie wówczas, gdy ściśle współpracuje z krajami Europy Zachodniej. Ale tak to już jest, że to, co dobre dla kraju, niekoniecznie jest dobre dla satrapy. A to, co dobre dla satrapy, tego on sam często też nie dostrzega.


4 marca 2022


Dzisiejszy dzień kończy się znaczącym sukcesem Putina. Uczynił wyłom w jedności Zachodu. Nie organizuje się niejawnego spotkania, którego tematem ma być rozważenie decyzji o ogłoszeniu zakazu lotów nad Ukrainą bez pewności, że taka decyzja nie zostanie podjęta. Ja wiem jakie są argumenty przeciwko takiej decyzji i również je rozumiem. Wiem jednak także, że w tym przypadku działa tylko jeden argument (niestety) - argument siły. Cofnięcie się choćby o krok rozzuchwala. Mam nadzieję, że nie zostaniemy za ten mijający dzień w przyszłości ukarani.

Moim zdaniem, jeśli Zachód nie był zdolny do podjęcia decyzji o zakazie lotów nad całą Ukrainą, powinien to dziś uczynić przynajmniej w zakresie obszarów okalających elektrownie jądrowe. Jeśli teraz strzelano do jednej z nich (o ile można wierzyć Ukraińcom) z armat czołgów i w bezpośrednim sąsiedztwie silosów atomowych (to już fakt obiektywny) uderzono rakietą, to należy brać pod uwagę, że w wypadku dalszych niepowodzeń armii rosyjskiej elektrownie atomowe zostaną zaminowane. I będą kartą przetargową w przyszłości. Tak więc trzeba interweniować już dziś.

Błąd został popełniony. Obyśmy nie zapłacili za ten błąd w przyszłości. Zawczasu daję radę, jak można go naprawić.

A można w sposób taki - wzorując się na Putinie. Jak pamiętamy Krymu nie opanowała regularna armia rosyjska. Krym zajęły tajemnicze "zielone" ludziki. 

Podobnie było w Donbasie. Tzw. "zbuntowane" obwody zostały zajęte przez rzekomych powstańców. Choć wcześniej nie było tam żadnych objawów bunt, ani też powstania. I, co ważne, tzw. separatyści donbascy okazali się posiadaczami czołgów, artylerii i najnowszych systemów rakietowej obrony przeciwlotniczej. Za buraki, ziemniaki i pszenicę kupili najnowszy sprzęt wojskowy, kosztujący miliardy.

Niech więc Putin stanie się nauczycielem. Niech się wreszcie pojawią niebieskie czy żółte ludziki, które za kieszonkowe od rodziców (być może ci są zamożni) kupią samoloty myśliwskie, rakiety, drony. Te samoloty myśliwskie wcale nie muszą startować z terytorium państw należących do NATO. Przecież za kieszonkowe, otrzymane od zamożnych rodziców, można także kupić jeden czy dwa lotniskowce, obecnie należące do marynarki któregoś z krajów NATO. A zresztą, jeśli samoloty będą startować z lądu, to kto powiedział, że wystartowały z Polski czy Rumunii. Przecież równie dobrze mogły startować z Rosji. A kto bogatemu oligarsze zabroni, by miał pas startowy?

Wiem jedno. Od momentu, gdy Putin i jego dowódcy zaczęli popełniać zbrodnie, cofnąć się nie mogą. Możliwości porozumienia pomiędzy nimi a nami już nie ma. Jeśliby doszło do takiego porozumienia, wówczas runie nasz świat nawet bez zbrojnej interwencji Putina. Bo tak to już jest, że demokracja to system bardzo słaby. Dodajmy, że również niezmiernie ułomny, pełen wypaczeń i patologii. Lecz, jak powiedział kiedyś Jacek Kuroń, ludzkość nie wynalazła lepszego.


4 marca 2022


Przed chwilą skończyło się wystąpienie wiceburmistrza Mariupola. Mówił o wojnie totalnej, jaką rozpętała Rosja na Ukrainie. Mówił, że nie ma wody i jedzenia. Wszystkie linie energetyczne zostały zniszczone. Miasto jest atakowane od 196 godzin. Nieustanne bombardowanie trwało 40 godzin. Miasto zmienia się w morze ruin, skąd nie można się wydostać. Nie wiadomo, ile jest ofiar, gdyż nie da się zbierać ciał. Adolf Hitler i Władymir Putin - między nimi należy postawić znak równości. Nie jest to figura retoryczna.


3 marca 2022


Nie wiem co sądzicie o tym, by żądać od rosyjskich sportowców publicznego wygłaszania aktów potępienia Putina i agresji na Ukrainę. Ja wiem, co o tym sądzić. Mnie to przypomina te czasy, gdy od różnych osób żądano wyrażania publicznie tzw. samokrytyki. Myślałem, że te czasy bezpowrotnie minęły, a już na pewno nic w Polsce nie będzie mi ich przypominać.

Świat sportu (lecz nie tylko) rozpisuje się o tym, że od 5 hokeistów rosyjskich, grających w BS Polonii Bytom, zażądano potępienia rosyjskiej agresji na Ukrainę i działań Putina. Nie uczynili tego, więc im "podziękowano". W ich obronie stanęło Stowarzyszenie Zawodników Hokeja na Lodzie. Nie chcę oficjalnego oświadczenia cytować, gdyż jest długie (ale poniżej fragmenty). W każdym razie stowarzyszenie zauważa, że w żaden sposób Rosjanie nie wyrazili poparcia dla zbrodniczej polityki Putina, a mimo to zostali ukarani. Za to, że odmówili żądaniu wyrażenia potępienia i sprzeciwu. 

Zostali ukarani za milczenie. 

Ja też milczę o różnych sprawach, choć może niekoniecznie mi się podobają. Wy pewnie też milczycie. Tyle, że za to milczenie nic nam nie grozi. Za słowa potępienia Putina i jego polityki w Rosji płaci się bardzo wysoką cenę. Czasami jest nią życie. Żądając potępienia działań wojsk rosyjskich i państwa rosyjskiego o tym nie pomyślano. Panie prezydencie Bytomia. Mariuszu Wołoszu. Wobec tego, co pan oświadczył, odnosząc się do milczenia hokeistów rosyjskich, oczekuję, że uda się pan do Moskwy. Rozwinie tam pan transparent z protestem przeciwko zbrodniczej polityce Putina. Czekam na zdjęcia i filmik na Facebooku.

Mariusz Wołosz (za publikatorami): "Zawodnicy dostali propozycję pozostania w klubie, jeśli skrytykują i potępią działania wojenne Rosji na Ukrainie. Wszyscy odmówili. W związku z tym postanowiliśmy się z nimi pożegnać".

Stowarzyszenie: ""Rosjanie występujący w polskiej lidze to nasi koledzy. Ani nam, ani tym, którzy proponują sankcje wobec nich nic nie wiadomo o tym, by zawodnicy ci wspierali putinowską władzę albo popierali rozpętaną przez tę władzę wojnę.

Nie wykluczone, że zawodnicy ci są takimi samymi, albo większymi przeciwnikami aktualnych rosyjskich władz, niż autorzy omawianego niemądrego pomysłu, albo że mają bliskich i przyjaciół w Ukrainie, o których bezpieczeństwo niepokoją się tak samo jak my".

W dalszej części tego oświadczenia czytamy:

"Naszym przeciwnikiem jest autorytarny rosyjski rząd i jego poplecznicy i zwolennicy, a nie cały naród rosyjski. Odmienne przedstawianie sprawy i podsycanie niechęci pomiędzy narodami to działanie, na które liczą aktualne rosyjskie władze. Nie ma na to naszej zgody".


2 marca 2022


Cała Polska pomaga uchodźcom a ochota do pomagania tym większa, że wszystkie możliwe telewizje pokazują ludzi, którzy setki kilometrów przemierzyli, by dotrzeć nad wschodnią granicę i zaopiekować się tymi, co potrzebują gościny oraz innej pomocy.

Dlatego zaskoczył mnie dzisiejszy apel Jakuba Kumocha, prezydenckiego ministra, aby nie prześladować białoruskich dzieci, uczących się w polskich szkołach i by nie dręczyć dzieci (lecz także i dorosłych), jeśli ci mówią po rosyjsku. Przypuszczam, że niemało mieszkańców pięknej krainy nadwiślańskiej, nie odróżnia rosyjskiego, białoruskiego i ukraińskiego. Zresztą wielokrotnie przekonałem się, że to wszystko to po prostu "ruscy".

Kilka dni temu w Katowicach miało miejsce dość obrzydliwe zdarzenie. W jednym z piękniejszych katowickich parków ktoś zbezcześcił cmentarz żołnierzy radzieckich. Ich mogiły pomazano czerwoną farbą, pojawiły się też wulgarne napisy. 

Być może napisy, których tu cytować nie będę, znalazły się na tych płytach nagrobnych, pod którymi spoczywają prochy Polaków, Ukraińców czy Gruzinów, ale mniejsza o to. Dziś rano usłyszałem, że bestialskie bombardowanie Charkowa to zemsta za to, że rosyjskie wojsko nie zostało tam przyjęte kwiatami. Zemsta to emocje. A emocje nie bardzo pasują do planowania wojennej operacji. 

Nie będę się sprzeczał, być może Putin jest zły, a może nawet wściekły, jak to chcą niektórzy, gdyż pierwsze dni inwazji nie poszły po jego myśli. 

Sądzę jednakże, że Charków celowo stał się ofiarą zbrodni wojennych popełnianych na taką skalę, jakiej w Europie nie widzieliśmy od czasów wojny na Bałkanach.

Tu wam zdradzę, że piękny Nowy Sad, serbskie i w duchu zachodnioeuropejskie miasto, położone niedaleko granicy węgierskiej, po wojnie domowej w byłej Jugosławii urósł ponad trzykrotnie. I to bynajmniej nie dlatego, że zaczęło się tam rodzić dużo więcej dzieci.

Mieszkańcy Charkowa przeżywają dziś niewyobrażalne cierpienia. Jednocześnie pociski spadają na Żytomierz, położony znacznie bliżej polskiej granicy. Po co?

Uchodźcy z Charkowa raczej do Polski nie dotrą. Zbyt daleko. Ale z Żytomierza już tak. Z Chmielnickiego, Równego, Tarnopola, Łócka czy choćby ze Lwowa.

Jeśli wczoraj w stronę polskiej granicy płynęła rzeka uchodźców, to zaraz będziemy mieli do czynienia z potopem. Po ukraińskiej stronie granicy już teraz dzieją się rzeczy straszne - do zatłoczonych po brzegi autobusów wpuszcza się ludzi bez dodatkowego bagażu. Nad granicą wysiadają w tym, co mieli na sobie. I potem w mrozie, bez jedzenia, picia czy leków, czekają coraz więcej dni oraz nocy na możliwość przekroczenia granicy.

Już teraz rząd zapewne myśli o tym, jaką podjąć decyzję. Czy dalej prowadzić kontrole, czy podnieść szlabany. 

Jeśli ta wojna szybko się nie zakończy za chwilę będziemy mieli nie setki tysięcy, lecz miliony osób, którym trzeba będzie znaleźć miejsca schronienia i wyżywić. Co oczywiście diametralnie wpłynąć może na zmianę nastawienia Polaków, na sytuację społeczną i gospodarczą Polski. 

Wyobraźcie sobie Przemyśl, w którym połowa ludzi mówi po rosyjsku i po ukraińsku.


1 marca 2022


Pod tym względem Czesi jak zwykle genialni. Ulica w Pradze, przy której stoi ambasada Rosji, zmienia nazwę. Będzie to ul. Ukraińskich bohaterów.


1 marca 2022


Wcześniej przytoczyłem komunikat Dowództwa Sił Lotniczych Ukrainy, który został opublikowany o 4 w nocy. Dotyczył przekazania Ukrainie 70 samolotów bojowych mig oraz su, a jego fragment brzmiał następująco: 

"W razie potrzeby będą mogli bazować na polskich lotniskach, z których ukraińscy piloci będą wykonywać zadania bojowe".

Przez wiele godzin nie był on w żaden sposób komentowany ani przez polskie władze, ani też przez NATO. 

Wreszcie niedawno pojawiły się komentarze, które dalej niczego nie wyjaśniają.

Za Interią:

Kancelaria Rady Ministrów: "Nie potwierdzamy, ani nie będziemy tego komentować".

Otoczenie premiera: "Obecnie wiadomości dotyczące wojska są objęte najwyższymi klauzulami tajności. Nie będziemy ich przekazywać dziennikarzom".

Prezydent: "zaznaczył, że Polska "nie wysyła samolotów, bo to oznaczałoby włączenie się NATO w ten konflikt". - Nasze samoloty na Ukrainę nie latają".

Komunikat Командування Повітряних Сил ЗСУ / Air Force Command of UA Armed Forces znajdziecie w moim poprzednim poście.


1 marca 2022


Oglądam TVN24. Na ekranie Andrzej Zaucha. Ja się zastanawiam, po co on siedzi w Moskwie. Plecie tak nieprawdopodobnie, że słuchać się nie da. Nie pierwszy zresztą raz. W dniu, kiedy od 5. rano ludzie w Moskwie ustawiali się w kolejkach przed bankomatami mówił, że jest spokój i Rosjanie kompletnie nie mają pojęcia, co się dzieje.


1 marca 2022


To kolejny przełom w tej wojnie. Chodzi oczywiście nie o przekazanie samolotów bojowych, lecz możliwość, że te będą wykonywać swoje zadania z terytorium Polski. Jeśli oczywiście to prawda. To oświadczenie, zamieszczone zostało przez Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy 5 godzin temu. Niedobrze, że do chwili obecnej strona polska i kierownictwo NATO do niego się nie odniosły. Jest to tak ważna zmiana (o ile rzeczywiście takie są uzgodnienia), że opinia publiczna w Polsce, lecz również we wszystkich krajach Unii Europejskiej oraz we wszystkich krajach Sojuszu powinna poznać oficjalne stanowisko w tej sprawie.


28 lutego 2022


Mam pytanie. Do was, do ambasadora Rosji, do Putina. Ten ostatni jako warunek (ok - jeden z warunków) zaprzestania agresji na Ukrainę żąda denazyfikacji jej rządu. Pytam więc: czy żądanie to dotyczy również prezydenta Ukrainy, czy nie? Wołodymyr Zełenski ma korzenie żydowskie. Jego dziadek był żołnierzem Armii Czerwonej, a pradziadek został zabity przez nazistów. 

Czy nie należałoby więc zażądać również desowietyzacji, a wraz z nią dejudeizacji ukraińskich władz? 

I na koniec stawiam trzecie pytanie: czy nie trzeba także derusyfikacji? Zełenski dopiero w 2017 roku zaczął się uczyć języka ukraińskiego. Wcześniej mówił wyłącznie po rosyjsku. A moje wiewióry donoszą, że po rosyjsku pisze śpiewająco - stawiając miękkie i twarde znaki akurat tam, gdzie należy.


28 lutego 2022


Zgadnijcie jak się od tego tygodnia nazywa największy międzynarodowy port lotniczy Rosji? Mińsk. 

Niektóre kierunki: Moskwa (Szeremietiewo i Wnukowo), Petersburg, Zurych, Stambuł, Dubaj, Tel Awiw, Albenga (Włochy), Warszawa, Helsinki, Ajaccio (Francja), Budapeszt.

Spodziewam się, że w najbliższych dniach kierunków przybędzie.


28 lutego 2022


Od wczoraj to już nie jest wojna Rosji i Ukrainy. To wojna światowa.

Zanim jednak wyjaśnię, dlaczego tak uważam, przypomnę bajkę Hansa Christiana Andersena: "Nowe szaty cesarza".

Jako dziecko miałem zbiór jego bajek, przepięknie wydany. Z ilustracjami, na których widać było tkaczy-oszustów, tkających szaty tak niezmiernej delikatności, jak żadne inne na świecie. 

Na warsztacie tkackim nie widać było niczego. I później na cesarzu także niczego widać nie było, oprócz koronkowej bielizny. 

Ale dworzanie gorliwie zapewniali władcę, że szaty są wyjątkowej wręcz urody. I dopiero dziecko, podczas publicznego wystąpienia władcy, krzyknęło: "Król jest nagi".

Takimi tkaczami-oszustami są dzisiaj dowódcy armii rosyjskiej, choć nie wiem, czy król był nagi. Tę pozorną sprzeczność za sekundę wyjaśnię.

W 2008 r. rozegrała się pięciodniowa wojna pomiędzy Rosją a Gruzją. Rosjanie ją nazywali "Operacją zmuszania do pokoju" (takiego określenia użył 12 sierpnia prezydent Dmitrij Miedwiediew). I choć Gruzini zostali zgnieceni, to przebieg działań wojennych był potem bardzo szczegółowo analizowany. Tamta wojna pokazała bowiem szereg słabości rosyjskiej armii. 

Gdy potem czytałem analizy ekspertów, wynikało z nich, że Rosjanie bardzo poważnie zajęli się modernizacją wojska. Zmienili jego strukturę, sposoby dowodzenia, zmodernizowali sprzęt. Tuż przed wybuchem wojny o Ukrainę również czytałem, że to zupełnie inna armia niż sprzed lat - nowoczesna, groźna i sprawnie dowodzona.

Nie potrafię powiedzieć czy sprzęt jednostek, które jako pierwsze wkroczyły na Ukrainę i parły w kierunku Kijowa, był nowoczesny, czy stary. Albo na przykład nowoczesny, lecz nie do końca sprawny. Wiemy jednakże, że jako pierwsze natarły jednostki najlepsze, najlepiej wyposażone i wyszkolone. I już ich nie ma. 

Wszystkie więc analizy eksperckie nie warte były funta kłaków. Również te, mówiące o sprawnym i nowoczesnym dowodzeniu. Kto śledził wczoraj zdjęcia z zajmowanego przez Rosjan Charkowa, ten widział to, co ja - czyli kolumnę rosyjskich pojazdów jadącą przez osiedle wieżowców. Dowódca, który kazał wjechać tym pojazdom między bloki, skazał sprzęt i żołnierzy na zniszczenie. I to całkowicie bez sensu. Nie było to żadne rozpoznanie bojem tylko wręcz pokazowy przykład głupoty.

Również wczoraj widziałem sfilmowaną z powietrza scenę zniszczenia zestawów rakietowych buk. Nie trzeba być wojskowym, by zauważyć co najmniej dwa szkolne błędy, jakie popełnili Rosjanie. Oba te zestawy jechały w kolumnie, jeden zaraz za drugim. Jeden celny pocisk zniszczył dwa te zestawy jednocześnie. I oba nie były w żaden sposób zamaskowane. Nawet z góry widać było wyraźnie rakiety. Sami Rosjanie podpowiedzieli celowniczym w co mierzyć, a eksplozja, która nastąpiła, zniszczyła pozostałe pojazdy.

Kto więc dowodzi tym wojskiem? Skoro u nas wymieniono fachowców na pochlebców, to jak wygląda dobór kadr w kraju będącym autokracją? To jest akurat jasne.

Wojna ma różne oblicza. Czasami większe działanie niszczące mają nie pociski i bomby, lecz sankcje. Te ogłoszone początkowo wobec Rosji były nieomal symboliczne. Ale weekendowa decyzja Unii Europejskiej, jak również USA czy Wielkiej Brytanii jest dla Putina groźniejsza niż bombardowania rosyjskich miast. Zamrożone zostały zagraniczne aktywa Rosji, banków rosyjskich oraz Rosjan.

Już w przeddzień tej decyzji sytuacja mieszkańców Rosji byłą trudna. Już o godz. 5. rano przed bankomatami ustawiały się długie kolejki ludzi obawiających się, że zabraknie gotówki. Za chwilę sytuacja zwykłych obywateli Rosji może być dramatyczna.

Nie wierzę też, by do ludzi nie docierało, że dzieje się coś złego - choć na informacje w Rosji jest pełne embargo a oficjalny przekaz szerzy kłamstwa i propagandę. Pamiętam te czasy, gdy u nas też oficjalny przekaz nie miał wiele wspólnego z rzeczywistością. A ludzie i tak wiedzieli swoje. 

W jednym z rosyjskich garnizonów już doszło do buntu. Matki żołnierzy wysłanych w nieznane dzwonią do wojskowych komend uzupełnień i pytają o synów. Ukraina uruchomiła infolinię "Wróć żywy do domu" dla rodzin rosyjskich żołnierzy - można tam pytać czy ci są wśród jeńców.

Tak więc dziś wojny nie prowadzą już tylko Rosja i Białoruś z jednej strony, a z drugiej osamotniona Ukraina. Unia Europejska i NATO pozostają aktywne. Wysyłamy broń, a UE po raz pierwszy w dziejach kupuje uzbrojenie - i to po to, by dać ją Ukraińcom. Wywiad NATO dostarcza ukraińskiemu wojsku strategicznych informacji. Z Polski i zapewne z Rumunii, Mołdawii i Słowacji płyną na Ukrainę dostawy uzbrojenia. 

W odpowiedzi na nasze wsparcie Putin postraszył bronią atomową. A wczoraj Łukaszenka przeprowadził pseudoreferendum i ogłosił, że na skutek "woli narodu" zmieniona zostanie konstytucja, a Białoruś przestanie być krajem wolnym od broni jądrowej. Do antyukraińskiej koalicji przystąpił również Kirgistan.

I jeśli nawet decyzja o powołaniu legionu międzynarodowego jest wyłącznym pomysłem Ukraińców, to decyzja o zgodzie na udział w nim swych obywateli (taką ogłosili np. Brytyjczycy) ma znaczenie bardzo konkretne. Ukraińcy podali, że mają już tyle zgłoszeń, iż wystarczy ich do sformowania dwóch pełnowartościowych oddziałów. A kto się zgłasza - np. byli żołnierze sił specjalnych.

Rola Polski w tej wojnie jest kluczowa. Stanowimy zaplecze dla dostaw, miejsce schronienia dla uchodźców (to bardzo ważne, gdyż żołnierze mają pewność, że ich rodziny są bezpieczne) i przyczółek dla działań wywiadowczych (prowadzonych na przykład za pomocą specjalnie wyposażonych samolotów). Czy chcemy w to wierzyć, czy nie, ale jesteśmy tej wojny uczestnikiem. 

Czy mogliśmy się od tego "wywinąć"? Z pewnością nie było to możliwe. Tym bardziej, że to Polska jako pierwsza padła ofiarą agresji - prowadzonej z terytorium Białorusi przez kilka minionych miesięcy. Zresztą wstępując do NATO i stając się sojusznikiem USA już lata temu dokonaliśmy wyboru. Czy słusznego? To chyba dla każdego jest jasne, kto widzi to, co dzieje się na Ukrainie.

Jak się to wszystko skończy? Nie wiadomo. Kluczowe jest to, czy w Rosji znajdą się siły zdolne obalić Putina. Uderzenie w oligarchów i szaleństwo władcy, straszącego nas bronią atomową, każą wierzyć, że jest to coraz bardziej możliwe. A jeśli nie? Nawet nie chcę myśleć, co może się wówczas wydarzyć.


28 lutego 2022


Takiego wyzwania nie było dotąd ani przed Unią Europejską, ani przed NATO. Obie go zdały. Ukraina walczy o naszą wolność - nawet Niemcy wreszcie to zrozumieli.


27 lutego 2022


Prezydent Putin rozkazał podnieść stan gotowości sił odstraszania. Straszy nas bronią jądrową. Francja już odpowiedziała: "My też mamy broń jądrową".

Jeśli dotąd tego nie śmiano uczynić to myślę, że teraz na pewno najwyżsi dowódcy rosyjscy, wojskowi i dowodzący służbami bezpieczeństwa rozmawiają o tym, kto powinien tego zbrodniarza zastąpić. 

Rosja nie radzi sobie na Ukrainie, więc Putin grozi końcem świata. Nawet, jeśli był dogadany z Chińczykami, to już przeszłość. 

Ta groźba Putina ma nas przekonać do tego, by nie pomagać Ukrainie. Zastanawia mnie, jakie opcje teraz rozpatrują USA, Wielka Brytania i Francja. Ważą się losy świata.


26 lutego 2022


Czy to jest sytuacja patowa? Po kolejnym dniu inwazji to pytanie jest jak najbardziej zasadne. Przecież wbrew przekonaniu bandyty, jego wojska nie weszły jak do siebie, nie tylko nie do Kijowa, lecz również do Odessy, Charkowa i innych miast Ukrainy. Również tej Ukrainy, gdzie mówi się po rosyjsku. Mówi, ale nie myśli.

Opór trwa i nie wydaje się, by słabł. Ja ze zdumieniem słucham takich doniesień, jak to o rozbiciu oddziałów desantowych przez 40-tą Brygadę. Regularne ukraińskie wojsko niszczy elitarne jednostki - kwiat rosyjskiej armii. 

Ze zdumieniem przeczytałem też informację, że oddziały rosyjskie zmuszone były wycofać się z Chersonia po uderzeniu ukraińskich sił powietrznych. Po tylu godzinach od rozpoczęcia inwazji ukraińskie lotnictwo zachowało zdolności bojowe. 

Wszystko dzieje się nie tak, jak założyli bandyci. Tym bardziej, że - znów ku mojemu zdumieniu - działa komunikacja. Działają telefony, ukraińska telewizja i internet. Bandyci już przegrali wojnę informacyjną. Nie udało im się zablokować przepływu wiadomości. Również tych, które nie budzą wątpliwości - nagrań samorzutnie wykonywanych przez ludzi i wrzucanych do mediów społecznościowych.

W trakcie pisania mojego tekstu przeczytałem kolejną informację, którą wypada skomentować. W okolicach Brodów (80 km od polskiej granicy) wylądował rosyjski desant. Trzy śmigłowce miały tam wysadzić 60 żołnierzy, którzy wkroczyli do miasta. Siły ukraińskie - jak podał mer Lwowa - odparły ten atak. Rosjanie wycofują się do lasu. A to oznacza, że do Rosji pojadą kolejne trumny.

Ukraina walczy. Kobieta, z którą rozmawiał TVN24, mówiła, że czuje się jak w jakimś Matriksie. Uczy się jak robić koktajle Mołotowa. Mówiła, że już dwa dni nie jadła. I nie chce jeść, bo jedzenia ma starczyć dla ukraińskich żołnierzy.

Czy znaczy to, że Ukraina się obroni? I tu dochodzimy do sytuacji patowej. Coś mi mówi, że nawet naczelny bandyta chciałby dziś cofnąć czas. Znamienna jest postawa Kazachstanu, który odmówił prośbie Rosji, by ją wesprzeć, tak jak to zrobił zbir z Białorusi. Niestety sądzę, że wiem, jak główny bandyta rozumuje. On ma prawie wszystko, czego może pragnąć człowiek. Dowolne kobiety, dowolne przedmioty, dowolnych mężczyzn, nieograniczoną władzę. I miał też uwielbienie tłumów. Nie miał tylko jednego i przypuszczam, że tylko i wyłącznie z tego jednego powodu wydał rozkaz napaści na Ukrainę. Ten 70-letni łajdak chciał przejść do historii jako mąż stanu, który odbudował potęgę imperium rosyjskiego. Którego pomniki staną na pl. Czerwonym w Moskwie, na prospekcie Newskim w Petersburgu i we wszystkich innych miejscowościach Rosji. Chciał stać się równy Piotrowi Wielkiemu. Dlatego, jak sądzę, nie może się wycofać. Pewnie dalej wierzy, że historię piszą zwycięzcy i że to on tym zwycięzcą będzie. Ale niedoczekanie. 

Ten bandyta myślał, że Ukraińcy to tacy gorsi Rosjanie. Podobnie myślał o Białorusinach. A to Rosjanie nie są. To ludzie, których przodkowie żyli pod flagą Pogoni. Jak pokazali Białorusini, dla wolności i demokracji gotowi są na wielkie poświęcenia. 

Bandyta nie wyciągnął wniosków z wolnościowych protestów na Białorusi. Nie wziął pod uwagę, że Ukraińcy to też są wolni ludzie. Choćby zajął Kijów, to już niczego nie zmieni. Tę wojnę on już przegrał.

Teraz od Ukrainy, i od wolnego świata zależy, czy będzie to tylko przegrana, czy może nawet klęska. Czy bandyta zajmie Ukrainę i zacznie tam krwawe represje, czy będzie się musiał wycofać. Jedno jest pewne. Teraz Ukraińcy walczą za wolność swoją i naszą. Historia uczy, że bandyta, który rozpętał potężną wojnę, zwykle szedł dalej, jeśli nie natrafił na opór. To pokazują przykład Hitlera czy Napoleona. Z perspektywy czasu możemy mówić, że obaj byli szaleni. Że porywali się z przysłowiową motyką na słońce. A jednak to uczynili. Czym różni się od nich bandyta zasiadający na Kremlu, który ma swoją prywatną armię dowodzoną przez neonazistę, z wytatuowanymi na skórze błyskawicami?

Na koniec przypomnę, że ten bandyta ma swoje - całkiem logiczne powody - by pójść z agresją dalej. Przecież Obwód Kaliningradzki oddzielony jest od reszty Rosji terytorium Litwy. Zresztą bandycie z Kremla nie są potrzebne takie preteksty do agresji. Wystarczy, że jakiś kraj chce iść swoją drogą - co usiłuje czynić Ukraina. W ostatnich godzinach bandyta zagroził Finlandii oraz Szwecji, gdyby zechciały przystąpić do NATO.

Dlatego tę agresję trzeba powstrzymać. I niech mi nikt już nie mówi o sankcjach. Bandyta rozumie tylko jeden język. Siły.


26 lutego 2022 


Przecież ona się myli. Marija Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych: "Moskwa jest bliska osiągnięcia punktu bez powrotu w relacjach z USA i Zachodem".

Pani M.Z. myli się w dwóch kwestiach. Po pierwsze nie Moskwa, a Moskwa z twarzą Putina. Po drugie, ten punkt Moskwa Putina już osiągnęła.

Od siebie dodam, że - nomen omen - Związek Białorusi i Rosji, czyli ZbiR, stał się zbirem w znaczeniu dosłownym. A jedyne, co powinno spotkać zbira, to sąd, proces, wyrok i surowa kara. Oby.


25 lutego 2022


Cooooo? Między jednym bombardowaniem Ukrainy a drugim Emir Kusturica zostaje szefem Teatru Armii Rosyjskiej w Moskwie. Propozycja wyszła od rosyjskiego Ministerstwa Obrony.

Dla tych, którzy nie wiedzą lub zapomnieli. Kusturica to jeden z gigantów kina światowego. Niektóre jego filmy: "Ojciec w podróży służbowej", "Unerground", "Czas Cyganów", "Arizona Dream". 

W jego filmach ogromną rolę odgrywała muzyka Gorana Bregovicia. 

Pochodzący z Sarajewa i urodzony w rodzinie muzułmańskiej Kusturica odciął się od swoich bośniackich korzeni. Przeszedł na prawosławie i przyjął imię Nemania. 

Jego twórczość była jednym wielkim pokojowym przesłaniem. Jego film "Czarny kot, biały kot" opowiada o życiu w objętej embargiem Serbii. Film "Życie jest cudem" mówi o miłości, która zwycięża nad wywołaną wojną nienawiścią. 

O "Undergroundzie", który zaczyna się straszliwymi scenami bombardowanego przez Niemców Belgradu, w tym kontekście także nie wolno zapomnieć. 

No i ten pierwszy, ze wspomnianych przeze mnie filmów: "Otac na slużbenom putu". Tyle, że ta podróż służbowa, to tak naprawdę więzienie. Politycznych więźniów w powojennej Jugosławii przecież być nie mogło. Ich nieobecność w domu wynikała więc z "podróży służbowej".

Zmieniłeś się, Panie Kusturico. Bardzo się zmieniłeś.


25 lutego 2022


Cytuję: "Ukraiński arsenał jądrowy przejęty po Związku Radzieckim był naprawdę imponujący. W jego skład wchodziły 130 międzykontynentalne pociski balistyczne UR-100N (sygnatura NATO SS-19), każdy z nich wyposażony w sześć głowic MIRV. Były to nowoczesne pociski o zasięgu 10 tys. km z głowicami o sile 400 kt lub 5 mt. Dla porównania bomba zrzucona na Hiroszimę miała moc 16 kt. Oprócz tego Ukraina przejęła też 46 międzykontynentalnych pocisków balistycznych RT-23 (sygnatura NATO SS-19), które mogły być wystrzeliwane zarówno z silosów rakietowych, jak i platform pociągowych. RT-23 był uzbrojony aż w dziesięć głowic MIRV dysponując mocą 550 kt i zasięgiem sięgającym nawet 11 tys. km oraz celnością od 150 do 500 m. W sumie było to zatem aż 1240 głowic jądrowych.

To jednak nie wszystko. W ręce Ukrainy wpadły także 44 bombowce strategiczne Tu-95 oraz Tu-160 uzbrojone w bomby z głowicami jądrowymi".

W zamian za pozbycie się broni jądrowej, w latach 90. XX wieku Ukrainie przekazały gwarancje bezpieczeństwa:

USA, Wielka Brytania, Rosja.

I co?


24 lutego 2022


Bomby spadają na ukraińskie miasta. Coś się zmieniło? Naddniestrze, Czeczenia, Karabach, Gruzja, Kazachstan. To wszystko to terytoria dawnego rosyjskiego imperium. A jednak zmieniło się. Dotąd tylko raz rosyjska armia walczyła z armią innego postradzieckiego państwa. Jednak wówczas była to odpowiedź na działania gruzińskie. Jeśli będziemy się jedynie przyglądać to pójdzie dalej. W. Putin oświadczył, że nie będzie okupował terytoriów ukraińskich. Wiecie, co to oznacza? Za dzień, za dwa, za rok albo dwa on to wyjaśni. Terytoria ukraińskie to Bieszczady i Przemyśl. A terytoria rosyjskie są tam, gdzie są Rosjanie. Czyli na Litwie, Łotwie i Estonii.